Poważny test dojrzałości – akcje LPP na giełdzie
Wczorajszy dzień – 15.03.2024 – na GPW był wyjątkowy. Nie tylko z powodu dnia wygasania instrumentów pochodnych oraz historycznych rekordów obrotów na rynku (około 6 mld pln).
Bo zainteresowanie wszystkich inwestorów przyciągnęło zachowanie kursu LPP, po publikacji raportu Hindenburg Research. Poważne zarzuty uderzające w zaufanie i wiarygodność jednej z największych spółek na GPW, której akcje wchodzą w skład indeksu największych spółek WIG20, ale też w podmiot będący polską biznesową historią sukcesu.
Nie będę tutaj jednak opisywał całej historii, a skoncentruję się na nieco innym aspekcie tej sprawy, której dotąd nikt chyba nie poruszył. Otóż jednego dnia większość Polaków poprzez uczestnictwo w OFE, PPK oraz za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych straciło niemal 4 mld pln (polskie fundusze mają spore udziały w LPP; szczegóły TUTAJ).
Oczywiście ta strata 4 mld pln przez długoterminowe fundusze nie jest aż tak medialna jak bezpośrednie straty w dotychczas znanych aferach finansowych (nie jest też zmaterializowana przez te fundusze, dopóki fundusze nie będą sprzedawać akcji). Niemniej jednak ta sprawa ma szansę przejść do historii polskiego rynku kapitałowego jako jedna z afer, a niebagatelną rolę mają w niej w tej chwili do odegrania instytucje nadzorcze. To dla nich poważny test na dojrzałość. W idealnym świecie sprawa powinna być dogłębnie, rzetelnie i szybko wyjaśniona.
Bo tutaj mówimy o poważnej aferze, większej od większości dotychczas znanych afer, której autorem jest albo publikujący raport, amerykański podmiot badawczy, który publikując potencjalnie „nierzetelne” informacje (na co wskazuje sama spółka), mógł zarobić gigantyczne pieniądze na obstawieniu spadków kursu akcji LPP, albo autorem tej afery jest sama spółka, która potencjalnie „dopuściła się” nieprawidłowości jak uzasadnia raport. W tej sprawie nie ma trzeciej opcji. Tutaj nie da się szybko znaleźć kozła ofiarnego i przekierować zainteresowania medialnego na przykład na dystrybutora funduszy za nieprawidłowości w samych funduszach i nadzorze nad nimi.
Ale czy na pewno nie da się znaleźć tutaj kozła ofiarnego?
Hmm! Gdyby się okazało, że sprawa stanie się mocno medialna, a polscy inwestorzy będą się domagać szybkiego „ścięcia jakiejś głowy”, to polecam zapoznanie się ze szczegółowymi zasadami zawieszania notowań na GPW. Bo gdyby trzeba było znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, to wydaje się, że dość łatwo i szybko można dojść do wniosku, że wystarczyło na takiej sesji jak wczorajsza, w dniu wygasania instrumentów pochodnych, po publikacji takiego raportu, po prostu zawiesić notowania. A skoro tego nie zrobiono, to może Ktoś nie dopełnił swoich obowiązków?! Przecież jakby nie było notowań, to nie byłoby straty!
Tylko czy takie podejście do tematu będzie świadczyło o zdanym egzaminie dojrzałości?!