SpołeczeństwoZarządzanie

Myślenie strategiczne i słabe sygnały

Jest to trzeci odcinek cyklu prof. Krzysztofa Obłója na temat zarządzania strategicznego. Możliwe jest w każdych czasach, nawet szybko i mocnozmiennych, a nawet szczgólnie pożądane wtedy. Linki do poprzednich artykułów są na końcu tekstu.

W tym artykule autor pokazuje, że analizując słabe sygnały można było przewidzieć, że Rosja najedzie Ukrainę. Dzisiaj serwisy zwracają uwagę na wypowiedź wysokiego rangą urzędnika rosyjskiego MSZ o tym, że komercyjne satelity ze Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników mogą stać się uzasadnionymi celami dla Rosji, jeśli będą zaangażowani w wojnę na Ukrainie.

Już mieliśmy uszkodzenia kabli w Niemczech, Danii i Szwecji, wiadomo co się stało z ruruciągami Nord Stream. Rosja nie musi użyć broni jądrowej, abu sprowadzić armagedon na Europę. Wystarczy, że „nieznani sprawcy” uszkodzą podmorskie kable telekomunikacyjne i rurociągi. Dotychczas nawet w przypadku konfiktów były one nienaruszalne. Ukraina cały czas tłoczy ropę i gas z Rosji do Europy, mimo wojny.  A jeśli mamy sygnały, właśnie słabe sygnały, że taki milczący układ się właśnie kończy?

__________________________________________________–

 

Jaka będzie przyszłość, nie wie nikt. Ale wszyscy staramy się ją przewidzieć. Podstawowym sposobem analizy przyszłości jest i będzie prognozowanie metodą analizy trendów, budowy scenariuszy i wszystkimi innymi metodami wypracowanymi przez lata przez prognostów. I są obszary, które dobrze poddają się prognozowaniu. Do klasyki należy demografia.

 

 Szum inforacyjny czy zapowiedź czegoś ważnego?

 

Obok analizy trendów i scenariuszy ważne jest szukanie i rozumienie słabych sygnałów o możliwych przełomowych zmianach. Problem polega na tym, że słabych sygnałów jest wiele (stanowią typowy szum informacyjny), istotnych mniej, a tych które przekształcą się w nową rzeczywistość  jeszcze mniej. Czy można było przewidzieć agresję Putinowskiej Rosji na Ukrainę? Oczywiście, poniewczasie wszystko wydaje się oczywiste, ale naprawdę w tym przypadku istniało wiele sygnałów przygotowań do takiej wojny. Sygnałem była wojna z Gruzją w 2008 roku, a potem zajęcie Krymu w 2014 i kontynuacja wojny na jego granicach z Ukrainą poprzez stworzenie tzw. republik ludowych w Donbasie. Następnie zachodni analitycy obserwowali wielowymiarowe przygotowywania, które można było także interpretować jako przygotowywanie gospodarki do wojny – od zmniejszania długu zagranicznego i tworzenie rezerw finansowych po systematyczne uzależnianie Europy od dostaw gazu i ropy. Interwencje za pomocą propagandy internetowej i fake news w wybory w USA i w innych krajach zachodnich i niezwykła aktywność rosyjskich propagandowych fabryk trolli i siatek wpływów była na bieżąco tematem mediów, podobnie jak zduszenie na Białorusi przez prezydenta Łukaszenko, sprzymierzonego z Putinem, jakichkolwiek elementów i pozorów demokracji. Wreszcie Putin i jego otoczenie stosowało od lat retorykę żywcem wziętą z imperialnych czasów, mówiąc z jednej strony o tym, że upadek ZSRR był największą tragedią, a z drugiej o potrzebie wskrzeszenia potężnej Rosji zbudowanej z obszarów Rosji, Ukrainy i Białorusi. Ta retoryka stała się obowiązującą narracją zarówno większości zwykłych Rosjan, jak i rosyjskich elit.

W sumie było wiele sygnałów wskazujących na realny potencjał agresji. Tylko istniejące mapy poznawcze większości polityków światowych nie pozwoliły na przyjęcie, że scenariusz wojny jest jednak najbardziej prawdopodobny. Filozof Ivan Krastev napisał: „Okazało się mylne hołubione przez Europę przekonanie, że najlepszą gwarancją pokoju są międzynarodowego więzi ekonomiczne. Europejczycy popełnili błąd, przekładając swoje doświadczenia z okresu po II wojnie światowej na kraje takie jak Rosja”. A ukraińska pisarka i poetka Oksana Zabużko wtórując mu stwierdza „Złe książki czytaliście. Nie trzeba było czytać Fukuyamy, Harrariego i kogo tam jeszcze. A trzeba było czytać to, co dotyczyło totalitaryzmu, aby zrozumieć jego mechanikę”. [1]

 

Przewidywanie jest trudne, monitorowanie sygnałów możliwe

 

Pojęcie „słabych sygnałów” jest ważne. O ile przewidywanie rzadkich i ważnych zdarzeń jest bardzo trudne, o tyle monitorowanie słabych sygnałów – jak to dobitnie pokazuje przykład wojny na Ukrainie – jest całkowicie możliwe. W biznesie analiza słabych sygnałów stanowić powinna obok analizy trendów punkt wyjścia do myślenia o przyszłości. Słabych sygnałów nowych trendów i przyszłościowych zmian można szukać w kilku lokalizacjach.

Pierwsza i najprostsza to inna geografia. Jeśli jest się bankiem, to należy patrzeć, tak jak to robił Alior Bank, na to, co się dzieje w Afryce, bo tam w pewnym sensie jest bodaj najnowocześniejsza i innowacyjna bankowość, która przeskoczyła wszystkie technologie wypracowane w ciągu ostatnich wieków w krajach zachodnich. Jeśli się działa w obszarze e-commerce i e-marketingu, to pewnie trzeba patrzeć uważnie na to, co się dzieje w Korei Południowej, Tajwanie, Chinach i Australii, bo to są najbardziej zaawansowane rynki światowe pod tym względem. Szybka adopcja nowinek elektronicznych zawsze była domeną Japończyków, a dzisiaj także Chińczyków. Istnieją więc geograficzne obszary, kraje lub społeczności, które są klasycznymi trendsetterami i tam słabe sygnały pojawiają się najwcześniej.

 

Druga lokalizacja słabych sygnałów to zmiany społeczne. Badają je socjologowie, psychologowie społeczni, antropolodzy, etnografowie i profesjonalne firmy pracujące na zlecenia rządów, partii politycznych czy korporacji. Problemem jest ogromne bogactwo materiału empirycznego i wyłowienie z niego spraw szczególnie interesujących, dostrzeganie rzeczy ważnych, ale na razie słabiej widocznych. Można ich szukać w analizie zmian polskiego społeczeństwa, które pokazywały badania robione od początku transformacji (ale od pewnego czasu zarzucone) pod nazwą Diagnoza Społeczna. Można także sięgać do źródeł mniej oczywistych. Profesor Przemysław Czapliński szuka słabych sygnałów zmian społecznych w Polsce, analizując literaturę ostatniego trzydziestolecia: Bator, Dukaja, Tokarczuk, Hugo-Badera, Masłowską, Pilcha, Wilka czy Zagajewskiego i dowodzi, że są w tej literaturze wyraźne sygnały późniejszych zmian procesów zbiorowej wyobraźni, norm i wartości społecznych. Bohaterowie tych powieści buntują się przeciwko zmianie i nowym regułom gry rynkowej, obyczajowej i prawnej, które zawieszają tradycyjne reguły życia zbiorowego z przeszłości. Bunt ten prowadzi do negacji i rebelii, a czasami nawet przemocy w postaci doraźnych aktów terroru i samosądów (na razie literackich).

 

Fantastycznym źródłem słabych sygnałów są także zmiany językowe, które wynikają z potrzeby nominacji (nadawania nazw nowym bytom), dostosowań wynikających ze zmian kulturowych lub technologicznych, oraz pojawianie się socjolektów, czyli dialektów specyficznych grup społecznych (np. grup rówieśniczych). Takie nowe słowa jak: ogarnij, rozkminić, sztpos, friendzone czy workwife sygnalizują możliwe zmiany, którym trzeba dopiero nadać sens. Zupełnie nowe fragmenty i sposób użycia języka stworzyli użytkownicy internetu. Tam zmienia się to tak szybko, że skróty typu LOL (laughing out loud), IMO (in my opinion), BRB (be right back), OMG (oh my god) czy YDWTK (you don`t want to know) właściwie przestają być na czasie.

 

Innym źródłem słabych sygnałów są konflikty społeczne. Niektóre z nich są fascynujące. Jak będzie postępował dalej podział społeczny i jak będzie funkcjonowała dalej elita młodych ludzi w wielkich miastach, dobrze wyedukowana, proekologiczna, egalitarna, feministyczna, której się wydawało, że reprezentuje przyszłość i postęp (ale pewien minister wiedział że to cykliści i weganie), a której przekonania i ideały wystawiają na próbę zwycięstwa gniewnej, konserwatywnej i bezwzględnej prawicy np. w Polsce czy na Węgrzech? Współczesne studia odrzucenia tych elit przez konserwatywnych wyborców wyjaśniają na razie jak to się stało, zwłaszcza w USA, ale nie mówią, jaki jest sens odrzucenia przez liczne grupy społeczne przekonań, które do niedawna symbolizowały dla wielu nieunikniony postęp.

 

Wreszcie typowa lokalizacja słabych sygnałów to technologie. W tej chwili rozwój robotyki i sztucznej inteligencji jest takim słabym, ale jednocześnie wyraźnym sygnałem. Wiadomo, że zajęcia i pracę można rozbić na konkretne elementy. Niektóre łatwiej podlegają automatyzacji, a inne trudniej. Istnieją już nawet kalkulatory, które obliczają, ile czynności każdej pracy może być wykonane przez systemy komputerowe lub roboty. Już dzisiaj nie jest łatwo rozróżnić w contact center czy rozmawiamy z botem, czy z człowiekiem, a rynek robotów współpracujących przeżywa eksplozję. Powstaje pytanie, jak będą zmieniać proces i logikę zarządzania sztuczna inteligencja, robotyka i nowe technologie, które nie są żadnym czarnym łabędziem, ale konsekwencje ich zastosowania mogą być zaskakujące.

 

10843313475?profile=RESIZE_400xKrzysztof Obłój 

 

 

 

 

 

 

 

 

[1] I. Krastev (2022), Czy Zachodowi starczy czasu i sił, by naprawić własne błędy, „Gazeta Wyborcza. Magazyn”, 5–6 marca 2022, s. 20; Złe książki czytaliście, wywiad z Oksaną Zabużko, ibidem, s. 9. 

Poprzednie artykuły cyklu 

Myśl strategicznie, czyli analizuj trendy

Obserwuj szeroko, koncentruj się tylko wyjątkowo