Prezydent na nosorożcu
Kilka dni temu Michał Sadowski, prezes udanego polskiego startupu Brand24, monitorującego Internet dla tysięcy globalnych marek, zamieścił w mediach fajny filmik pokazujący zastosowanie nowych narzędzi opartych na sztucznej inteligencji do zaprojektowania, ale przede wszystkim do zwizualizowania swojego nowego biura, będacego dopiero w planach. Kolejnymi kliknięciami przechodził od jednego konceptu do drugiego, od jednej zmiany do kolejnej, podmieniał podłogi, kolory, roślinność. To naprawdę wyglądało dobrze! Jeszcze nigdy projektowanie nie było to tak proste, szybkie i efektowne. Oczywiście, nie zabije architektów, zwłaszcza bardzo dobrych architektów, bo jak mówi Michał Sadowski „Sztuczna inteligencja nie ma pojęcia, co jest praktyczne.” Ale na pewno pomoże wygrywać przetargi pracowniom, które posłużą się tymi narzędziami do zachwycenia klienta.
A czy można także wygrać wybory?
Tym pytaniem przechodzimy na ciemną stronę sztucznej inteligencji i jej wielkich zdolności kreowania obrazów nieprawdziwych z udziałem…… prawdziwych ludzi. Przedsmak mamy w USA, gdzie Ron DeSantis rywalizuje z Donaldem Trumpem o nominację do kandydowania do Białego Domu w 2024 roku. Obaj politycy w mediach społecznościowych prześcigają się w publikowaniu obrazów napędzanych przez sztuczną inteligencję, w których fakty mieszają się z fikcją. DeSantis uderza w Trumpa serią zdjęć tego ostatniego z dr Fauci, byłym najwyższym urzędnikiem ds. chorób zakaźnych w USA, którego nacisk na skrajne ograniczenia COVID-19, wzbudził ogromne kontrowersje w Ameryce, zwłaszcza wśród republikanów. Z tych zdjęć kilka jest prawdziwych, ale są i nieprawdziwe przedstawiające ich przytulających się lub całujących. Tylko specjaliści odróżnią jedne od drugich.
Trump bynajmniej nie jest dłużny. Opublikował m.in. fake’owe, ale bardzo realistyczne zdjęcie DeSantisa jadącego na nosorożcu sugerując, że nie jest on prawdziwym republikaninem. Ale to akurat oczywista manipulacja, choć bardzo widowiskowa.
Ponieważ politycy nie przyznaja się do używania sztucznej inteligencji do generowania obrazów o sobie nawzajem, tylko najbardziej wykwalifikowani specjaliści mogliby pomóc we wskazaniu fałszywek. Ale przecież to niemożliwe w dynamicznej kampanii wyborczej. Poza tym wrażenie i tak zostaje, a informacja o fałszu dotrze do ułamka tych, którzy widzieli go i wzięli sobie do serca.
Pod koniec kwietnia Republikański Komitet Narodowy wyemitował reklamę, w całości wygenerowaną przez sztuczną inteligencję, wykorzystującą fałszywe obrazy, aby zasugerować katastrofalny scenariusz, gdyby Biden został ponownie wybrany: Chiny najechałyby Tajwan, a San Francisco zostałoby zamknięte z powodu przestępczości.
Nikt nie jest pewien, dokąd prowadzi droga generatywnej sztucznej inteligencji ani jak skutecznie chronić się przed jej mocą masowego dezinformowania, zwłaszcza że AI poprawia się pod względem jakości. Jeszcze chwila, a obrazy AI będą nie do odróżnienia od innych.
Walka wyborcza dopiero się zaczęła, na razie to rywalizacja o nominację w danej partii, więc nie jest to jeszcze najwiekszy kaliber, ale wysyp naprawdę plugawych deepfake’ów dopiero przed Amerykanami. Ale każdy demokratyczny kraj ma wybory co jakiś czas, np. Polska w tym roku. Dezinformacja na masową skalę jest już możliwa i zapewne wszyscy walczący o władzę ją zastosują. Demokracja przegra ten pojedynek, a wraz z nią my wszyscy, ponieważ nie będzie to pojedynek obrazów budujących pozytywną narrację, lecz pojedynek obrazów dyskredytujących przeciwników. Wszyskich oglądać będziemy w szambie. To nie buduje powagi urzędu ani ludzi go sprawujących, nie mówiąc o tym, że merytoryczny wybór jst po prostu niemożliwy.
I tak technologia może zakwestionować w ogóle sens ustroju demokratycznego, podobno mimo wad najlepszego z ustrojów. Czy korzyść w postaci ładnie zaaranżowanego biura zrekompensuje tę stratę? A może zapoczątkuje lepszy ustrój?
Iwona D. Bartczak