BiznesSpołeczeństwo

OpenAI, czyli ideały nie mogą być kosztowne

Rozgrywka w Open.AI, twórcy ChatGPT, naprawdę udanej namiastki sztucznej inteligencji, który oszołomił świat w tym roku (i ubiegłym), pokazuje nam przede wszystkim, że można mieć ideały, troszczyć się o dobro ludzkości, z poważnymi minami i na najwyższych szczeblach wymyślać regulacje, aby zmniejszyć ryzyko złego zastosowania technologii, ale …. No, nie można przesadzać z tą zabawą, bo w końcu każdy chce po prostu zarobić. Może nie każdy, bo są zwykli ludzie dobrej woli, ale każdy, kto wykłada pieniądze. Nie po to się inwestuje miliony, aby zbawiać świat, tylko żeby je znacznie pomnożyć. A jeśli już chcemy mówić o ideałach czy dobru, to powiedzmy również jasno, że nie mogą być kosztowne. Jakieś tam drobiazgi, coś z zasobów CSR albo innego narzędzia PR.

To jest naprawdę gorzki paradoks, że nad kwestią regulowania sztucznej inteligencji, aby nie zagroziła ludziom i ludzkości, żeby ja nakierować na pożyteczne cele, pochylają się rządy, politycy, biznesmeni, parlamenty, uczeni, publicyści, media, globalne konferencje, międzykontynentalne negocjacje, komitety partyjne, badania naukowe, itd. Ogrom czasu i pieniędzy jest zaangażowany. Nic wielkiego z tego nie wynika.

A przecież wynaleziono model odpowiedzialnego rozwijania tej technologii, trzymania na dystans inwestorów i potęgi technologiczne. Odniósł niebywały sukces, wyprodukował coś, czego świat wcześniej nie widział i zapoczątkował świat nie do przewidzenia z jego zastosowaniem. Tak, tak, właśnie OpenAI. I co? Właśnie stary model rozstał rozmontowany, nowy już nie będzie tak powściągliwy i zdystansowany wobec inwestorów, a dżin AI się wymknął z butelki. Znowu można gadać o regulacjach, które są bez znaczenia, bo nie staną przeciwko zyskom, nawet jest będą z niegodziwych zastosowań AI.

 

Czym jest OpenAI?

 

Open.AI jest organizacją non-profit, stworzoną w celu budowania bezpiecznej i korzystnej sztucznej inteligencji ogólnej dla dobra ludzkości. Jest kierowaną przez niezależną od nikogo radę dyrektorów, jedyny organ decyzyjny. Organizacja non-profil ma oczywiście spółki zależne, w tym OpenAI Global LLC. , w które inwestują inwestorzy, ale inwestorzy nie mają prawa do miejsc w zarządzie ani głosu w zarządzaniu, w tym kierunku rozwoju technologii, jej zastosowań, itd. Właściwie to wygląda bardziej jak darowizna, bo władzę nad spółkami ma jedynie wspomniana rada dyrektorów organizacji non-profit. Jej członkowie nie posiadają żadnych udziałów w podmiotach Open.AI, aby nie było konfliktu interesów. Altman też nie ma. W statucie organizacji zapisano, że głównym beneficjentem organizacji non-profit jest ludzkość, a nie inwestorzy OpenAI Global LLC.

I na taki układ zgodzili się inwestorzy, miliardy dolarów popłynęły do tej organizacji non-profit. I ta organizacja okazała się zdolna do wytworzenia niezwykle zaawansowanej przełomowej technologii! Wydawałoby się też, że jest to gwarancja bezpiecznego rozwoju sztucznej inteligencji. Więc co poszło źle?

 

No, właśnie, pieniądze!

Nie wiemy czy OpenAI zbudował już ogólna sztuczną inteligencję, ale na pewno wiemy, że spółka  OpenAI pozostaje nierentowna, ponieważ koszty szkoleń są ogromne i ciągle rosną, a także przez brak trafnego modelu zarabiania na niej.

OpenAI potrzebuje jeszcze bardzo ale to bardzo dużo miliardów, aby technologia uzyskać postać do skomercjalizowania w zakresie stosownym do wyłożonych pieniędzy. Te miliardy ma i Microsoft, i fundusze, i chętnie te fundusze włożą w dalszy rozwój sztucznej inteligencji, jak robią to cały czas, inwestując w wiele spółek, nie tylko OpenAI. Ale być może nikt już nie chce dawać tych pieniędzy prawie jak darowizny, bez prawa do decydowania jak tę technologie stosować, sprzedawać, ograniczać, regulować, itd. Ludzkością się martwią w takim zakresie, aby to dobrze wyglądało w mediach, ale przecież nie „na poważnie”.

Dzisiaj Altman wrócił na stanowisko w OpenAI, natomiast zwolnił się cały zarząd, który go wcześniej odwołał. Jest już nowy, a być może zmieni się także zakres władzy inwestorów, bo dotychczas jej nie mieli prawie wcale.

 

Czy dostrzegamy istotę rzeczy?

 

Jest wielu obserwatorów tych wydarzeń. Nikt nie wie do końca o co chodzi, bo nikt nie wie w pełni ani jaki jest stan dojrzałości tej technologii, jaki jakie są koszty, ani jakie wykryto niebezpieczeństwa, ani jakie są nieformalne umowy między zaangażowanymi osobami, ani jakie inne siły i podmioty są włączone w wydarzenia.

Niektórzy sprowadzają je do wyboru między wypuszczeniem na rynek dopracowanej i bezpiecznej technologii, wolnej od ryzyka doprowadzenia do apokalipsy a jak najszybszym komercjalizowaniem rozwiązań, bez wystarczających testów i mechanizmów obronnych. Ale czy wtedy ¾ załogi też zaangażowałoby się w ten spór, stając po stronie zwolnionego dyrektora, jak wiadomo sprawnego w pozyskiwaniu funduszy, sojuszników, nastawionego na zysk i udziały w rynku. Być może Altman jest tak dobrym liderem, że stoją za nim murem bez względu na racje, a być może ich wynagrodzenia zależą od szybkiego przyniesienia zysków i wierzą, że Altman to potrafi. A ludzkość…. Jakoś szczególnie ich nie frapuje albo uważają, że inna droga niż organizacja non-profit jest lepsza dla dobra wspólnego.

Decyzje personalne starego zarządu, które prawdopodobnie miały chronić model odpowiedzialnego zarządzania sztuczną inteligencją, i reakcja Microsoft i innych inwestorów, pokazała, że jeśli szlachetna organizacja non-profit nie dopuści ich do większej władzy, to nadzór nad tą technologią szybko znajdzie się poza tą organizacją, przejdzie w pełni w ręce  kapitału i rynku. Bo AI potrzebuje baaardzo duuużo pieniędzy na rozwój, może tym szachować idealistów. 

Nowy zarząd OpenAI będzie miał głęboko w pamięci tę pogróżkę, no i jest to już zarząd dużo bardziej nakierowany na ekspansję rynkową i interesy inwestorów.

W każdym razie wygląda na to, że rozwój i komercjalizacja najbardziej zaawansowanej technologii AI znalazła się już pod zupełnie innym zarządem. W pewnym sensie wszystko wróciło do normy: kapitaliści będą grać o zysk, rządy o regulacje (wyborców), guru o rozgłos dla swoich opinii. Ciekawe czy suma tych cząstkowych interesów da lepszy wynik dla dobra ogółu niż organizacja non-profit z założenia powołana dla szczęścia ludzkości.

Iwona D. Bartczak