Logo Business Dialog

Drogi wzywają, bo są w nich odzwierciedlone emocje i losy mieszkańców

Ikona daty

John Muir, wspaniały amerykański przyrodnik, filozof, pisarz, twórca parków narodowych w USA powiedział: „Drogi wzywają, muszę iść.”  Wiedział co to jest zew krwi, który zmusza człowieka, aby ruszyć w drogę. Czasem przed siebie, czasem do celu, czasem za lepszym życiem.

Dzisiaj w Polsce, w naszym sytym i bezpiecznym świecie znamy właściwie tylko drogi turystyczne, no i trochę w ramach obowiązków zawodowych, czyli drogi praktyczne, bezosobowe i nie wzbudzające żadnych emocji.  Po drugiej wojnie światowej miliony Polaków przemieściły się ze wschodu na zachód, z ziem utraconych lub bardzo biednych na tzw. ziemie odzyskane, czyli poniemieckie, szokująco bogatsze i nowocześniejsze. Dla nich droga znaczyła zupełnie co innego – niepokój, nadzieję, nieznane. Przemierzając dzisiaj siatkę tamtejszych dróg lokalnych – brukowanych, szutrowych, betonowych, raczej nie asfaltowych – odczytujemy  ich decyzje, obawy, pragnienia, rozumiemy jak krok po kroku, często z lękiem, często z determinacją budowali swoje obok cudzego. Lepiej rozumiemy dzisiejszą Polskę. Bardzo polecam książkę o tym „Poniemieckie” Karoliny Kuszyk wydawnictwa Czarne.

W ub. tygodniu przejechałam rowerem wiele kilometrów między Malborkiem a Kwidzynem, czyli właśnie po tych poniemieckich ziemiach. Lokalne drogi – ich nawierzchnia i przebieg - odzwierciedlają losy i emocje ludzi, którzy tam przybyli na przełomie lat 40 i 50tych, ich potomków, innych następców. Najwięcej jest solidnych dróg brukowanych – zbudowanych przez Niemców – będących w dość dobrym stanie, wyłaniających się znienacka, i tak też znikających, następne w kolejności są drogi z płyt betonowych – jumbów – budowane do nowych domów, gdy ludzie uwierzyli, że Niemcy nie wrócą i zaczęli się urządzać, ich dzieci założyły rodziny i osiedlały się gdzieś obok, następnie są drogi gruntowe z elementami betonu, czyli dojazdowe dawniej do pól, a teraz do wiatraków na polach, których mrowie postawiono całkiem współcześnie, ale też stanowiące skróty między wsiami i koloniami. Jest trochę dróg asfaltowych do nowych fabryczek czy hurtowni, niedużo, tyle tylko aby z drogi wojewódzkiej dojechać do firmy. Do domów nie prowadzi się nowych dróg asfaltowych.

Drogi brukowane i betonowe (owe jumby) łączą się i krzyżują, wedle tego jak ludzie urządzali się, ośmielali do życia tutaj, rozwijali skrzydła, ale też jak gospodarstwa poniemieckie zmieniały właścicieli z pierwszych niezdarnych osiedleńców na bogatych beneficjentów polskiego kapitalizmu, którzy odremontowali je często w cudne siedliska… ale z dojazdem brukowanym lub z jumbów. No i wiatraki, które zaczęły decydować, w którą stronę wieś się nie rozbuduje.

Ludzkie życie odzwierciedlone jest w tych lokalnych drogach robiących wrażenie całkowitego chaosu. Ale to nie chaos, to witalność, która nigdy nie jest „pod sznurek” czy „na rozkaz”. Dlatego drogi wzywają.

Iwona D. Bartczak

Iwona D. Bartczak