Bez kategorii

O młodości, odpowiedzialności i budowaniu przyszłości

Młodość ma swoje prawa. Najczęściej myślimy tutaj jednak o prawie do popełniania błędów i uczenia się na tych błędach, a nie o prawie do decydowania o własnej przyszłości. Przyjmujemy założenie, że „młodzi” (jakkolwiek nie definiujemy tej grupy wiekowej) są dopiero na początku swojej drogi życiowej i zawodowej, a brak doświadczenia powoduje, że powinni słuchać się „starszych” w praktycznie każdym aspekcie. Od kilku lat w przestrzeni publicznej mamy dynamiczną debatę nad przyszłością świata, kierunku rozwoju ludzkości i ochrony klimatu, wpływu technologii na nasze życie i potrzeby głębszej ochrony naszych fundamentalnych potrzeb. W debacie tej rzadko kiedy udział biorą bezpośrednio zainteresowani młodzi ludzie, dla których ten „przyszły” świat ma być tworzony, a którego fundamenty powinny odzwierciedlać potrzeby, dążenia i oczekiwania grupy, która będzie utrzymywała jego filary.

Najcześciej nad kształtem strategii, polityk i rekomendacji, które wpływać będą na to jak będziemy funkcjonowali za 30 czy 50 lat pracują ludzie o znaczącej wiedzy, doświadczeniu i kompetencjach, którzy jednak za te 30 lub 50 lat mogą nie być już członkami społeczności (ze względów naturalnych) lub co najmniej będą mniej aktywnymi ich uczestnikami. Są to też często ludzie, którzy wychowani byli w zupełnie innych czasach, kulturze i społecznościach i którzy nie zawsze muszą dobrze rozumieć czego potrzebuje dzisiaj młody człowiek, choć nie jest to oczywiście zarzut, bo i sami młodzi ludzie często tego nie wiedząc poszukują swoistego „mentoringu” bardziej doświadczonych.

Sam pomimo relatywnie młodego wieku (34 lata) czasami nie do końca „łapię” o co chodzi młodym ludziom, a także mam „wątpliwości” co do tego jak podchodzą do rzeczywistości. Nie oznacza to, że ja mam rację, a oni się mylą. Ot, pewnie dekada różnych doświadczeń i wychowanie w mniej cyfrowych i „dostępnym” świecie. Myślę, że prawda jest gdzieś po środku, a wzajemne uzupełnianie się i próba zrozumienia odmienności to podstawa do wspólnego budowania wspólnej przyszłości. Przyszłości, w której przyjdzie życie nam i naszym dzieciom. A zapewne chcemy, aby była to przyszłość odpowiadająca naszym oczekiwaniom.

Często jednak przyjmujemy, że „młodzi” są na tyle niedoświadczeni (prawda, w 20 lat życia nie zdobędziemy 30 lat doświadczenia), podatni na wpływy (i tak, i nie) i nie rozumieją otaczającej rzeczywistości (a czym jest ta rzeczywistość i czy każdy odbiera ją tak samo?) że musimy podejmować za nich decyzje dotyczące kształtu świata – klimatu, prawa, podejścia do człowieka, kultury, religii etc. I tak to w rzeczywistości wygląda, choć nie zawsze, bo na przykład dla ONZ udział młodych w dyskusjach nad kształtem tej przyszłości ma znaczenie. Inna sprawa, że zazwyczaj są to dyskusje odbywane w odrębnych gremiach, gdzie nie podejmuje się istotnych decyzji, pozostawiając je „starszym”. Jasne, jest to związane także z tym, że decyzje podejmują osoby decyzyjne, które dysponują odpowiednimi „instrumentami”. Nie zmienia to faktu, że zdanie „młodszych” interesariuszy powinno być nie tylko „kwiatkiem do kożucha”, ale miało realny wpływ na decyzje strategiczne.

Dotyczy to jednak nie tylko kluczowych decyzji o charakterze globalnym, ale także lokalnych i „specyficznych” inicjatyw, które mają dla nich znaczenie. Osoby młode muszą być równorzędnymi partnerami w rozmowach, a o „sile” powinna decydować siła argumentacji, ale z tym zastrzeżeniem, że nie zawsze argumenty „starszych” muszą być lepsze niż osób młodych. Każdy ma prawo do swojej wizji, która wcale nie musi pokrywać się z wizją innych, choć tak byłoby oczywiście dla wszystkich najlepiej. Świat, który mamy dzisiaj i ten, który będziemy mieli za 30 czy 50 lat może – i prawdopodobnie będzie – różnić się znacząco, a dzisiejsi 30-40-50 latkowie mogą wcale nie odnajdywać się w tej „przyszłej teraźniejszości”. Ot, taka kolej rzeczy.

Naszą rolą jest jak najlepiej dostosować świat do przekazania go naszym dzieciom i wnukom, a do tego potrzebujemy dialogu z tymi, dla których to robimy albo którzy są najbliżej tego świata. Nasza wizja może się więc znacząco różnić. Dzisiaj możemy mieć problem z akceptacją „inności” i zupełnie innym podejściem do fundamentalnych kwestii, ale to nie oznacza, że nasza wizja jest „lepsza”, bo być może nie dostrzegamy pewnych zmian, które zaszły przez ostatnie lata. A może po prostu „źle” ułożyliśmy świat, w którym przyszło nam i „młodszym” żyć, a pewnych sił nie da się już zatrzymać? Trudno powiedzieć, ale niewątpliwie istotny jest tutaj dialog i przynajmniej próba wzajemnego zrozumienie innych (nie lepszych czy gorszych) punktów widzenia.

Nie może to być dialog iluzoryczny. Młodzi powinni brać udział w debatach, wydarzeniach i spotkaniach, które mają przełożenie na otaczającą nas rzeczywistość. Nie mogą to być jednak wyłącznie „panele dla młodych”, ale równorzędna dyskusja na wielu poziomach. Nie możemy bać się „braku dyplomacji”, bezpośredniości i niekiedy „rewolucyjnego” podejścia do naszego świata. Cóż, tak jak niektóre grupy są dyskryminowane, tak może i młodzi są za rzadko brani pod uwagę? Inne spojrzenie jest bardzo cenne, bo nie tylko wzmacnia treściowo dyskusję, ale także pozwala na dostrzeżenie pewnych nieoczywistych elementów rzeczywistości. Młodzi muszą być głosem „nowego” świata. Przy wsparciu bardziej doświadczonych (także życiowo) kolegów i koleżanek, bo to o ich świat walczymy.

Ważne jest też, aby zachęcać młodych do udziału w debacie nad tym kształtem, pokazywanie że ich zdanie wiele znaczy i mogą być równorzędnymi partnerami w dyskusji. Rolą społeczeństwa jest też edukacja i budowanie poczucia wartości, a także wzajemnego szacunku dla odmienności. To oczywiście nie tylko budowanie „miękkich” kompetencji i wiedzy, ale także zapewnienie dostępu do edukacji, która spełnia standardy świata, w którym przyszło i przyjdzie nam żyć. Stare struktury muszą przejść modernizację, aby spełniać swoją (efektywną) rolę w budowaniu społeczeństwa gotowego na zmiany, które niewątpliwie przyjdą.

Jednocześnie musimy chronić. Dzisiejszy świat jest pełen zagrożeń i ryzyk, z którymi my nie musieliśmy się styka, bo ich zwyczajnie nie było. Ważna w tym będzie rola prawa i regulacji, szczególnie w obszarze cyfrowym, ale znowu – tworzenia prawa, które uwzględnia także potrzeby i oczekiwania tych, którzy tym prawem będą najbardziej dotknięci. Dajmy młodym dojść do głosu, dajmy im szansę, aby wykrzyczeli swoje żale. W przeciwnym razie stworzymy świat może i „dobry”, ale niekoniecznie spełniający oczekiwania tych, którzy będą w nim żyli i tworzyli podwaliny dla kolejnych pokoleń.

Ma to też wymiar biznesowy. Budując produkty i usługi – także te cyfrowe – musimy brać pod uwagę do kogo będą kierowane za 3-5-10 lat i uwzględniać specyficzne oczekiwania tych odbiorców. Mogą się one dynamicznie zmieniać, tak jak nasz świat się zmienia, więc musimy też być gotowi na szybką reakcję. Ograniczenia korporacji, takie jak wieloetapowe systemy akceptacji, brak decyzyjności i ograniczona odpowiedzialność, mogą nie sprawdzić się w nowym ładzie, który prędzej czy później nastąpi. Oznacza to, że nie tylko musimy angażować młodych ludzi do tworzenia tych rozwiązań, ale także uważnie słuchać tego głosu. Bez tego tworzyć będziemy rozwiązania atrakcyjne dla grup, które za niedługo przestaną z nich korzystać. Na krótszą metę może „zepnie” to nam budżet i pozwoli osiągnąć wyniki, ale w dłuższej perspektywie może być po prostu gwoździem do trumny, nawet najlepszego modelu biznesowego.

Tak więc rozmawiajmy, nawet jeżeli do końca się JESZCZE nie rozumiemy. Dialog jest podstawą zmiany, a tej niewątpliwie potrzebujemy. A za kilka lub kilkanaście lat usiądźmy do stołu i zweryfikujemy co się udało i co nie. Tak jak w młodość, tak i w zmienianie świata wpisane jest popełnienia błędów. Ważne, żeby nie były to błędy destrukcyjne i żebyśmy wyciągali z nich wnioski, a następnie działali tak, aby nie popełnić ich kolejny raz.

10438788288?profile=RESIZE_400x

 

 

Michał Nowakowski, Silesian Centre for Legal Engineering, Technology and Digital Competences – CyberScience i NewTech NGL Advisory