EkonomiaSpołeczeństwo

Świąteczna konsumpcja – co by pomyśleli wielcy filozofowie ekonomii?

Oczekuje się, że nawet podczas kryzysu, wzrostu kosztów życia, przy wysokich stopach procentowych i inflacji, średnie wydatki na osobę w Wielkiej Brytanii w okresie Bożego Narodzenia 2023 wyniosą aż 974 funtów . Sprzedawcy detaliczni, reklamodawcy i poczucie tradycji w dalszym ciągu zachęcają nas do osiągania coraz większego poziomu konsumpcji.

Oczywiście, nadmierny sezonowy konsumpcjonizm od dawna jest przedmiotem niepokoju . Ale co, jeśli ten apetyt na konsumpcję faktycznie sprawia, że ​​ludzie czują się szczęśliwsi w najzimniejszej i najciemniejszej porze roku?

Oto co niektórzy z wielkich ekonomistów w historii mogli sądzić o współczesnym pośpiechu świątecznym…

Potrzebuje lub chce

Szał zakupów prezentów, jedzenia i dekoracji prawdopodobnie wzbudziłby pogardę szkockiego ekonomisty i filozofa Adama Smitha (1723-1790). Bez wątpienia wziąłby pod uwagę niektóre rzeczy, które wmawiamy sobie, że powinny być nadmierne, „niepoważne i bezużyteczne” .

Smith miał niewiele czasu na konsumpcję, która nie zaspokajała żadnych rzeczywistych potrzeb fizycznych – takich jak potrzeba wody czy ciepła. W sercu teorii konsumpcji w ekonomii znajduje się koncepcja „użyteczności” , która jest różnie interpretowana jako „użyteczność” lub coś, co przyczynia się do szczęścia, satysfakcji lub dobrego samopoczucia. Dla Smitha użyteczność wynikała z zaspokajania rzeczywistych potrzeb.

Konsumując znacznie powyżej tego poziomu, satysfakcja, której zwykle szukamy w okresie Bożego Narodzenia, może być bardziej zgodna z poglądem angielskiego filozofa Johna Stuarta Milla (1806-1873). Przyjął bardziej hedonistyczną koncepcję użyteczności, wzorując się na koncepcji swojego ojca chrzestnego Jeremy’ego Benthama (1748-1832). Uważali, że użyteczność wynika również z przyjemności, jakiej doświadczamy z konsumpcji.

Gdyby jednak przedyskutowali tę kwestię ze Smithem, Mill i Bentham prawdopodobnie zgodziliby się, że użyteczność wynikająca z przyjemności wzrasta na znaczeniu tylko wtedy, gdy zaspokojone zostaną podstawowe potrzeby większości ludzi. A to oznacza, że ​​wyższego poziomu użyteczności mogą doświadczyć jedynie bogaci, którzy mają środki, aby zdobyć to, czego chcą.

Malejące zyski

Amerykański ekonomista – i krytyk kapitalizmu – Thorstein Veblen (1857-1929) zajmował się innym rodzajem użyteczności, znanym aspektem współczesnych świąt Bożego Narodzenia – „ostentacyjną konsumpcją” . Wielkie drzewa, bogate dekoracje i drogie prezenty mogą stanowić część obiektu użytkowego zaprojektowanego, aby zaimponować innym – przejawu wysokiego statusu.

Nadmierna konsumpcja i zapewnienie takich samych możliwości gościom będzie przez Veblena postrzegane jako dowód hojności i bogactwa gospodarza. Ale nie musi to ograniczać się do zaproszonych gości. Przyciągające wzrok lampki bożonarodzeniowe cieszą także przechodniów, co sprawia, że ​​jest to sezonowy pokaz dobrobytu, którym cieszy się cała okolica.

A potem jest sam posiłek bożonarodzeniowy, który ilustruje inny pogląd na użyteczność, który może brzmieć znajomo.

Gdy jesz i pijesz (być może więcej niż normalnie), możesz doświadczyć idei „ malejącej użyteczności krańcowej ”. Mówiąc najprościej, jest to teoria mówiąca, że ​​każda dodatkowa jednostka spożywanego przez Ciebie produktu zwiększa Twoje ogólne zadowolenie w coraz mniejszym stopniu.

Na przykład przy świątecznym stole przyjemność z pierwszego pysznego kęsa indyka (lub pieczeni orzechowej) nie powtarza się przy drugim, trzecim czy dwudziestym kęsie. W miarę jak będziesz pełniejszy, a kubki smakowe mniej pobudzone, przyjemność z każdej kolejnej porcji będzie coraz mniejsza.

Ta koncepcja malejącej użyteczności krańcowej konsumpcji stała się częścią ekonomii głównego nurtu dopiero w latach siedemdziesiątych XIX wieku, kiedy została (ponownie) odkryta przez takich ludzi jak Carl Menger (1841-1921) i Léon Walras (1834-1910). Ale teraz wpływa na wszystko, począwszy od cen detalicznych (kup jeden, a drugi dostaniesz za połowę ceny, ponieważ drugi jest mniej wartościowy) po sposób, w jaki rządy decydują o stawkach podatku dochodowego (wyższe stawki powodują mniej szkód dla zamożnych).

Podczas gdy Bentham i wielu innych ekonomistów zmagali się (i nadal borykają się) z trudnościami w porównywaniu wartości użyteczności między typami i jednostkami, niewiele jest argumentów na temat użyteczności porównywania użyteczności krańcowej.

Bez żalu

Jak zatem powinniśmy dążyć do maksymalizacji naszej użyteczności – satysfakcji lub dobrego samopoczucia – podczas Świąt Bożego Narodzenia? Czy powinniśmy redystrybuować część naszego majątku na cele charytatywne, aby zaspokoić potrzeby tych, którzy mają mniej?

Czy powinniśmy dawać dużo prezentów? Czy powinniśmy jeść jak hedoniści, czy inwestować w dekoracje i uczty, aby zaimponować innym?

Niemiecki ekonomista Hermann Gossen (1810-1858) mógłby zasugerować, że aby zmaksymalizować użyteczność, musimy dokonać dywersyfikacji i zrobić to wszystko. Sugeruje jednak, że każda czynność powinna trwać tylko do czasu, aż uzyskamy pewną satysfakcję.

Na przykład jemy plasterki indyka tylko do tego stopnia, że ​​ostatni kęs zapewni taki sam stopień przyjemności, jak ostatni wyciągnięty krakers lub otwarty prezent. Kiedy zjedzenie kolejnego kęsa nie sprawia już przyjemności, czas zająć się czymś innym – na przykład deserem.

Może to być jeden ze sposobów uniknięcia nadmiernej konsumpcji. Jeśli spróbujemy pamiętać, ile przyjemności naprawdę daje ta dodatkowa lampka sherry lub kolejna gra w szarady, mamy dużą szansę przestać, zanim będziemy żałować, że kontynuowaliśmy.

A żalu, tak wyraziście wywołanego przez Ducha minionych świąt Bożego Narodzenia w „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, należy unikać. Prawdopodobnie zgodzą się co do tego wszystkie nasze „duchy przeszłości ekonomistów”.

Davina Ptak

Wykładowca ekonomii na Uniwersytecie Lincoln

Jane Charlesworth

Starszy wykładowca ekonomii na Uniwersytecie Lincoln

Artykuł – na licencji CC – publikujemy za The Conversation