Skok produktywności w 2020 roku – to incydent czy na stałe?
Na całym świecie wzrost wydajności ulega spowolnieniu. W gospodarkach rozwiniętych od kilku lat produktywność wzrasta o mniej niż 1 procent rocznie. Nagle, w pierwszych dwóch kwartałach 2020 roku, w czasie covid-19, gwałtownie wzrosła, w niektórych krajach nawet ponad 20%.
W teorii ekonomii produktywność jest powszechnie definiowana jako stosunek wielkości produkcji do wielkości nakładów. Innymi słowy, mierzy, jak efektywnie nakłady produkcyjne, takie jak praca i kapitał, są wykorzystywane w gospodarce do wytworzenia określonego poziomu produktu, takiego jak produkt krajowy brutto (PKB).
Produktywność nie tylko odzwierciedla efektywność gospodarki. Zmiany w wydajności pracy świadczą o tym, jak dobrze sobie radzą ludzie, gdy rośnie ich produktywność, zwykle też rosną ich płace.
OECD widzi bezpośredni związek między brakiem wzrostu produktywności a rynkiem pracy: we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii trzy sektory o największych wzrostach zatrudnienia w latach 2010-2017 stanowiły jedną trzecią wszystkich miejsc pracy, ale były opłacane poniżej średniej płacy. W Belgii, Finlandii, Włoszech i Hiszpanii w branżach o ponadprzeciętnym poziomie wydajności pracy odnotowano utratę miejsc pracy netto.
Ekonomiści czasem tłumaczą, że nieprawidłowo mierzymy produktywność, bo PKB nie obejmuje całej wartości dodanej, na przykład sektora usług i sektora cyfrowego. Zdaniem wielu istotne od kilku lat inwestycje w cyfryzację obniżają wydajność pracy, ponieważ sprawiają, że głównym motorem wzrostu produktywności jest kapitał.
Uważa się też, że produktywność spada, gdy zwiększa się liczba przepisów i regulacji, że regulacja zmniejsza produktywność
A co zmienił covid?
Większość gospodarek pogrążyła się w recesji wywołanej środkami mającymi na celu przeciwdziałanie wybuchowi covid-19. Zmniejszyła się również liczba przepracowanych godzin. Ludzi zwalniano, wysyłano na urlopy lub przydzielano do pracy w niepełnym wymiarze godzin. Jednak redukcja przepracowanych godzin była nieproporcjonalnie duża w porównaniu ze spadkiem PKB (produkcji), co skutkowało wyższą produktywnością.
Nie mamy jeszcze analiz z Polski, ale mamy w innych krajów europejskich.
Powyższy wykres – przygotowany przez Henrique Schneider, głównego ekonomistę Szwajcarskiej Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw – przedstawia wzrost wydajności mierzony jako zmiana PKB w lokalnej walucie na przepracowaną godzinę. Czarna kropka wskazuje w procentach średnią zmianę produktywności między 2010 a 2018 rokiem. Zielona kropka pokazuje zmianę produktywności podczas kryzysu koronawirusa w pierwszych dwóch kwartałach 2020 roku. Podczas kryzysu covid-19 oraz w porównaniu z dekadą wcześniej nastąpił wzrost produktywności.
W latach 2010-2018 produktywność w Szwajcarii wzrastała o 0,7 procent rocznie. W Austrii wzrost wyniósł 0,8 proc., a w Niemczech 0,9 proc. Francja zanotowała jedną z najwyższych wartości – 1,1 procent, a Stany Zjednoczone – jedną z najgorszych – 0,5 procent. Podczas kryzysu koronawirusa liczby się zmieniły. Między czwartym kwartałem 2019 r. a drugim kwartałem 2020 r. Szwajcaria zwiększyła swój PKB na godzinę pracy o ponad 25 procent. Austrii udało się nawet przekroczyć granicę 28 procent. Niemcy zwiększyły produktywność o 12%, Francja o 11%, a Stany Zjednoczone o 10%.
Kilka czynników utrudnia ocenę tego krótkoterminowego wzrostu produktywności. Po pierwsze, większość danych ma charakter wstępny lub opiera się na szacunkach. Po drugie, jak wspomniano wcześniej, PKB kształtuje nie tylko praca, ale także kapitał – przesadą byłoby przypisywanie całego wzrostu wydajności pracy. Po trzecie, dane za okres przed koronawirusem są podawane w ujęciu rocznym, podczas gdy dane dotyczące kryzysu covid-19 dotyczą tylko dwóch kwartałów. Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń trend jest interesujący. I jest jasne: wydajność pracy wzrosła w czasie kryzysu.
Jerzy Fiuk, ekspert w dziedzinie udoskonalania procesów w firmach, wykorzystujący zasady koncepcji Lean Management, nie jest zdziwiony. Mówi:
„Analizy procesowe jednoznacznie wskazują, że kilkadziesiąt procent wykonywanych czynności w zadaniach, nie dodaje wartości (to rzeczy zbędne dla procesu). Jeżeli nie pozwolimy ludziom pracować w dotychczasowym wymiarze, jednocześnie oczekując, że produkt końcowy na tym nie ucierpi, to nie mogąc pracować jak dotychczas i mając za zadnie oddać niepogorszony produkt, mimowolnie, zaczniemy ciąć czynności zbędne (nie dodające wartości), których w innych okolicznościach byśmy nie ruszyli („bo zawsze były wykonywane”). Konsekwencją takiego toku postępowania, musi być wzrost produktywności rozumianej jako: „osiągnąć dotychczasowy wyniki, robiąc mniej”. Gdyby to nie była redukcja czynności nie dodających wartości, a przyśpieszenie czynności dodających wartość, tak spektakularnego wyniku nigdy nie osiągniemy.”
Mogą być zatem następujące wyjaśnienie tego trendu:
- Po pierwsze, przynajmniej na krótką metę, deregulacja i cyfryzacja zwiększyły produktywność. Podczas kryzysu większość krajów pozwoliła na pewną elastyczność w sztywnym na ogół prawie pracy. Pracownicy mogli pracować zdalnie, określać swoje godziny pracy i dostosowywać przepracowane godziny do ilości wykonywanej pracy. Firmy otworzyły się za korzystanie z wideokonferencji i zdalny dostęp do procesów dla pracowników.
- Po drugie, przeprojektowanie procesów pracy, elektroniczna komunikacja i zarządzanie według celów lub w drodze wyjątków doprowadziły do wzrostu wydajności. Ze względu na środki podjęte w celu przeciwdziałania pandemii, wiele procesów związanych z pracą wymagało przemyślenia. Ludziom uniemożliwiono wzajemne bezpośrednie interakcje z taką samą intensywnością, nie mogli sobie nawzajem doradzać, kierowcy też nie byli zbyt dostępni, więc pracownicy sami musieli rozwiązywać problemy i wymyślać ulepszenia w wykonywaniu zadań. Połączenie racjonalizacji procesów, lepszej przemyślanej koordynacji i skupienia się na samodzielnej pracy doprowadziło do gwałtownego wzrostu wydajności.
- Po trzecie, wzrost wydajności nastąpił w wyniku procesu selekcji na rynku pracy. Mniej produktywni członkowie siły roboczej jako pierwsi tracili pracę lub byli zatrudniani w niepełnym wymiarze godzin. To naturalnie doprowadziło do wzrostu wydajności. Gdy tylko ci mniej produktywni pracownicy wrócą, wydajność ponownie spadnie.
- Po czwarte, może też być tak, że u osób niepracujących lub pracujących mniej pojawiła się depresja i inne psychiczne choroby, że zwiększył się stres u osób pracujących zdalnie lub tych, którzy utracili kontakt społecznego. Niektóre z tych czynników będą się utrzymywać, nawet gdy ludzie powrócą do swoich rutynowych zajęć. To, co na początku wydaje się wzrostem produktywności, jest jeszcze większą stratą niż przed kryzysem koronawirusa.
Nie rozumiemy do końca procesów, które spowodowały gwałtowny wzrost produktywności, wskazana jest też ostrożność co do dokładnego pomiaru, ale jednak trend nie pozostawia wątpliwości. Tylko co z tym teraz zrobić?
Pytanie brzmi teraz, czy organy regulacyjne i przedsiębiorstwa są skłonne kontynuować deregulację i cyfryzację. Jeśli tak się stanie, produktywność będzie nadal rosła – najprawdopodobniej nie w takim samym tempie, jak podczas kryzysu, ale przynajmniej w znacznie wyższym tempie niż w latach 2010-2018.
Inne ważne pytanie, to sposób zarządzania pracownikami, w tym ich kontrola i motywowanie, a właściwie dalsze zaufanie do ich zdolności do samoorganizacji i ulepszania sposoby wykonywania zadań.
Iwona D. Bartczak