Bez kategorii

Człowiek jako źródło choroby

Z niepokojem śledzimy zarówno sytuację zdrowotną, jak i gospodarczą. Ten niepokój jest oczywiście uzasadniony, aczkolwiek zarówno epidemie, jak i kryzysy gospodarcze nie są nowością. Z tym sobie na pewno poradzimy.

Dla mnie najbardziej porażające są straty, jakie poniesiemy w wymiarze społecznym i duchowym, jak zmienimy swoje postrzeganie drugiego człowieka. Dopiero miesiąc minął, a już widać, jaka wielka nieufność rozgościła się w naszych sercach, jak się poszerzyła klasyfikacja „obcych”, jaką ulgę czujemy będąc zwolnieni z serdeczności. To bzdura, że pełna więź z drugim człowiekiem może mieć charakter duchowy lub intelektualny. Taki wymiar też jest, ale on jest taki …. niezobowiązujący, obojętny, higieniczny właśnie. Dopiero nasze zachowanie w stosunku do człowieka będącego na wyciągnięcie ręki definiuje prawdziwą relację, czasem właśnie więź. Nie na darmo nasza kultura wymyśliła podanie dłoni jako znak powitania, gościnności, uznania, czułości, przyrzeczenia.

Większość rządów wybrała za sposób walki z wirusem zachowywanie rygorystycznego oddalenia jednego człowieka od drugiego człowieka, często rozbudowując go do absurdalnych sytuacji, angażując policję i siły paramilitarne do ścigania i karania nie stosujących się do zakazu, zaprzęgając wszystkie dostępne środki propagandy do wbijania w głowę ludziom, aby się nie zbliżali do siebie, bo są dla siebie źródłem zagrożenia. Media z upodobaniem podbijają bębenek.  Człowiek na człowieka zaczyna patrzyć wilkiem, wszystko jedno odziany w maski i rękawiczki, czy bez tego, będący blisko czy w oddali, korzystający z tego samego koszyka w sklepie, z tej samej plaży, z tej samej huśtawki, boiska, ławki w parku. Nikt nie wie jak wirus krąży, ale każdy wie kto jest jego nosicielem, a z tylu rzeczy korzystamy wspólnie. 

Nie wierzymy sobie, że możemy się zachowywać z troską o innego człowieka, bez tych wszystkich rozporządzeń, kar, alarmów, paniki!!!!

Utrwala się w naszych umysłach i sercach opinia, że drugi człowiek – jako obcy i nieodpowiedzialny –  jest przede wszystkim nosicielem choroby i śmierci, ewentualnie ofiarą naszych chorób. Szczególnie wredne jest to sformułowanie o nosicielu „bezobjawowym”, czyli każdym. Nikomu nie można ufać, ani w jego zdrowie, ani w jego intencje. Czy takie nastawienie minie wraz z rządowym rozporządzeniem, że epidemia właśnie wygasła?

Obcy to już nie tylko przedstawiciel innej kultury czy innego państwa, choć w tym znaczeniu też obcy został nad wyraz mocno napiętnowany. Wszak ciągle słyszymy, że wirus przyszedł skądś, od obcych, a zamykanie granic było mocno nagłaśnianym działaniem ochronnym. 

Ale dzisiaj obcych śledzimy również w swoich miasteczkach, na osiedlach, na wioskach. Na Mazurach czy w miejscowościach wypoczynkowych obserwuje się nr rej samochodów i piętnuje przybyszy, nawet jeśli tam mają swoje domki letniskowe. Kierowcy pracujący na trasach międzynarodowych, gdy wracają do rodzinnych miejscowości, spotykają się z wrogością, i często traktowani są jak obcy właśnie.

Tak, to prawda, ta choroba, jak wiele innych, przenosi się drogą kropelkową. Tak, to prawda, że należy chronić siebie i innych przed zakażeniem.  Ale to nic nowego! Grypa, żółtaczka i świerzb też roznosi się przez kontakt człowieka z człowiekiem, ale nigdy aż tak tego nie wyeksponowano!!! Nigdy tak nie napiętnowano człowieka.

Człowiek zawsze miał w sobie wiele chorób, wirusów, bakterii, grzybów. Człowiek jest istotą fizjologiczną, ma organiczne, niehigieniczne ciało, naturalnie nie całkiem czyste. W ogóle zdolność współegzystencji z mikrobami jest jednym z warunków życia i przeżycia. Ale nasza fizjologia nie była postrzegana jako narzędzie ataku na drugiego człowieka.  Po prostu tacy jesteśmy, we wspólnocie budujemy swoją odporność albo chorujemy i już. Staramy się siebie chronić z samej solidarności, jednego losu w tym wymiarze, a nie na rozkaz czy z paniki. I było to dla nas naturalne.

Dzisiaj upatrując w drugim człowieku źródła choroby, zabijamy w sobie człowieczeństwo, ale jak najbardziej ocalamy wirusa. On kieruje naszym sercem i rozumem.