Logo Business Dialog

Nie, nie i stanowcze nie - tym przedstawieniom!

Ikona daty

Początek września a więc jesteśmy u progu nowego sezonu kulturalnego. Dziś będzie marketing negatywny, choć niektórzy z Państwa, którzy byli i widzieli, mogą oczywiście nie zgodzić się z moją opinią.

Skrzypek na dachu, Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni

Od razu mówię – nie jestem zwolennikiem musicali.

Nie widzę tego spektaklu w kalendarium teatru do końca grudnia 2025 r. więc nie wiem czy nie będą go już grać czy zaczną znów w 2026 r., choć grany był od 2008 r. więc może czas na zmianę? I słusznie, no chyba, że ktoś lubi próbę przeniesienia filmu na deski teatru jednak bez tak bogatej scenografii, polegającą tak naprawdę na odegraniu poszczególnych scen, w tym taneczno-muzycznych bez dialogów. Stanowczo zabrakło nam elementu opowiedzenia tej historii, wciągnięcia widza w przedstawiany świat.

Spektakl trwa ponad 3h z jedną przerwą. Moja „druga połówka” chciała wychodzić po pierwszej części (i słusznie, też miałem takie ciągoty ale zawsze staram się dać szansę przedstawieniu), udało mi się namówić ją do obejrzenia drugiej części. Niestety, nic się nowego nie wydarzyło, choć publiczność wydała się być zachwycona sądząc po gromkich brawach, których do końca nie wysłuchaliśmy.

Moja ocena: nie.

 

Wychodzić chcieliśmy również w trakcie przedstawienia „Gra” wystawianego w Teatrze Garnizon Sztuki w Warszawie (grane bez przerwy). Główne i jedyne role grają Julia Wieniawa i Adam Woronowicz i to dla niego poszliśmy na tę sztukę. Miałem nadzieję, że zobaczę coś innego niż typ roli, w jakich ostatnio widzieliśmy tego aktora np. w filmie Zupa nic, Teściowie oraz reklamie pewnego piwa.

W sumie sztuka mogłaby być dobra gdyby … no właśnie nawet nie wiem czego zabrakło ale chyba gry aktorskiej bo statyczna akcja będąca dialogiem dzieje się w pokoju … a może to z duetu z Julią Wieniawą nie dało się więcej wykrzesać?

Najlepsze jest to, że młodszemu pokoleniu (ja reprezentuję lata ’70) sztuka ta się podobno podoba. Tak czy siak chciałem wstać i wyjść a zrobili to inni widzowie.

Danej mu szansy przedstawienie nie wykorzystało.

Moja ocena: stanowczo nie.

 

Rome i Julia, balet, Teatr Wielki w Łodzi

Bardzo skromna scenografia wskazywałaby na chęć pokazania historii tańcem. Jeżeli tak, to taniec musi być najwyższych lotów. Niestety, może jestem rozkapryszony jakością Polskiego Baletu Narodowego, ale zespół nie podołał jakościowo. Układy zatańczone nierówno, figury baletowe „niedociągnięte”, opowieść nieprzemawiająca do mnie, jako widza.

W kalendarium widzę, że spektakl grany będzie w 2026 r. (bilety dostępne) więc jest szansa na skonfrontowanie opinii.

Moja ocena: raczej nie.

 

Telewizja kłamie” - spektakl „obwoźny” (że tak się wyrażę, bo jeżdżą z nim po całej Polsce) w wykonaniu Tamary Arciuch, Bartłomieja Kasprzykowskiego, Bartosza Opani, Adama Fidusiewicza.

Miało być śmiesznie ale zupełnie nie było. Na przedstawieniu / spektaklu / performansie o tak niskim poziomie, i to w wykonaniu bądź co bądź znanych aktorów, nigdy wcześniej i później nie byłem. I to był pierwszy raz (i jedyny dotychczas), gdy wystawiłem tak niepochlebną opinię w internecie. I nie byłem w tym odosobniony choć pewnie moja opinia zginęła w powodzi recenzji pozytywnych.

Apeluję by nie podejmować próby wykorzystania okazji do konfrontacji opinii.

Moja ocena: stanowczo nie, wręcz zabraniam.

 

„Porwanie” – w reżyserii Artura Barcisia to z założenia komedia kryminalna ale i tutaj widzę w opiniach ocenę nawet 1 gwiazdki. I słusznie, sztuka bardzo lekka, będąca powieleniem setek innych (np. Okno na parlament, zagrana jak i inne (ja ogólnie mam problem z aktorami, którzy grają ciągle „na to samo kopyto” – też tak macie?) … nie ma się co rozpisywać.

Widzę planowane przedstawienia od września w całym kraju (bo to kolejny spektakl „obwoźny”) więc i tutaj jest szansa na skonfrontowanie opinii.

Moja ocena: raczej nie.

 

„SIX” – musical o sześciu żonach króla Anglii - Henryka VIII, grany w Teatrze Syrena w Warszawie.

Spektakl ma formę koncertu – partnerki władcy wyśpiewują swoje historie. Może nawet mogłoby coś z tego być dobrego gdyby był grany na większej scenie, z większą liczbą aktorów, tancerzy, również śpiewających, jak na rewiowy przebój West Endu i Broadwayu przystało … a tak to jest to po prostu takie małe śpiewane show z sześcioma wokalistkami i pustą sceną …

Pozwolę sobie zacytować jedną z recenzji ze strony teatrdlawszystkich.pl: „Nie wystarczył piękny głos aktorek, mocna muzyka i żywiołowa choreografia. Czasami brakowało ciekawego pomysłu na realizację poszczególnych scen – niektóre były nieco naiwne i ujęte zbyt powierzchownie.” i z takim odczuciem wyszedłem ze spektaklu.

Moja ocena: raczej nie.

 

„Inne rozkosze”  w Teatrze Narodowym.

Oficjalny opis sztuki: „Kochliwy weterynarz musi poradzić sobie z kłopotliwą sytuacją. W drzwiach domu, gdzie mieszka wraz z żoną, rodzicami i babką – wzorcową ewangelicką rodziną – staje kochanka, przybyła, aby „zostać z nim na zawsze”.”

Kochliwości bohatera nie zauważyłem, kłopotu na jego twarzy również, postanowienie „zostaję z Tobą na zawsze” jakoś nie wybrzmiało zdecydowanie. Spektakl tak interesujący, że aż trochę się dłużył więc …

Moja ocena: raczej nie.

Artur Wojciechowski