I ty będziesz luddystą
Ostatnio media pastwią się nad pracownikiem państwowej instytucji oceniającej innowacyjne rozwiązania. Do recenzji użył modelu sztucznej inteligencji, więc uzyskał wyniki z dużą domieszka halucynacji, potraktowane jednak jako prawdziwe, a ponadto naraził firmę powierzającej rozwiązanie do oceny na ujawnienie tajemnicy.
Oczywiście, skorzystał z narzędzi AI prywatnie pozyskanych, bo takich nie było w wyposażeniu instytucji.
Pracownik zrobił źle, ale dlaczego tak zrobił? Czy jest tak niekompetentny, że samodzielnie nie umiał dokonać oceny? Albo tak leniwy, że mu się nie chciało? Czy jest tak przeciążony pracą, że nie wykonałby jej bez wspomagania się tymi cyfrowymi narzędziami?
Nie wiem jak było w tym przypadku, ale wiem, że w firmach, w USA, w Europie, w Polsce pracownicy – zwłaszcza ci, którzy już czują się przeciążeni – często sięgają po narzędzia GenAI, aby zwiększyć swoją osobistą produktywność. Ograniczanie dostępu jedynie zmusza ich do szukania nieoficjalnych obejść, potencjalnie omijając ustalone ramy zarządzania. LinkedIn i Microsoft nazywają to zjawisko „przynoszeniem do pracy własnej sztucznej inteligencji BYOIA”. 52% osób korzystających ze sztucznej inteligencji w pracy niechętnie przyznaje się, że wykorzystuje ją do swoich najważniejszych zadań. Obawiają się, że wówczas będą uważani za pracowników, których można zwolnić, bo zastąpi ich AI.
Pojawienie się GenAI stało się też swoistym narzędziem szantażu wobec pracowników: „Rób więcej i szybciej, bo zastąpi cię AI.”
Cory Doctorow twierdzi, że jest nawet gorzej „Wzrost efektywności automatyzacji nie polega jedynie na wykorzystaniu mniejszej liczby pracowników do osiągnięcia tego samego wyniku – chodzi o to, że pracownicy zwalniani w tym procesie mogą być…używani jako groźba wobec pozostałych pracowników.” – pisze w świetnym artykule https://doctorow.medium.com/https-pluralistic-net-2025-05-27-rancid-vibe-coding-class-war-64af70028227
W tymże artykule opisuje też historię luddystów, których stereotypowo uważa się za przeciwników postępu, niszczących maszyny. Nic bardziej mylnego. To byli wysoko wykwalifikowani pracownicy przemysłu tekstylnego, wprowadziający wiele udoskonaleń do procesu produkcyjnego. Luddyści mieli odpowiednik dzisiejszego tytułu magistra inżyniera z MIT. Zbuntowali się przeciw automatyzacji jako metodzie udoskonaleń i wzrostu produktywności, ponieważ właściciele fabryk uznali, że będzie ich można zastąpić osobami niewykwalifikowanymi, a konkretnie dziećmi wyrwanymi z sierocińców z czasów wojen napoleońskich. Wykwalifikowani robotnicy mieli siłę przetargową, a ich następcy – nie.
Brzmi znajomo? Przecież dzisiaj procesy standaryzuje się i drobiazgowo opisuje czynności, aby każdy – przysłowiowy człowiek z ulicy – mógł zastąpić każdego na stanowisku pracy. Tak jest w McDonald, w Amazon, w centrum usług wspólnych, w call center, właściwie w każdym powtarzalnym procesie.
Jak mówi Doctorow, rewolucja przemysłowa rozwijała sie zwiększając władzę kapitału, aby płacić pracownikom mniej i traktować ich gorzej, jednocześnie zalewając rynek gorszymi produktami — co było konieczne lub korzystne dla tego postępu. Z czasem produkty były ulepszane, ale pierwszy etap wdrażania innowacji zawsze skutkuje gorszymi produktami od poprzednich w przestarzałej, ale doprowadzonej do perfekcji technologii.
Gdyby żądania luddystów dotyczące współdecydowania w rewolucji przemysłowej zostały spełnione, moglibyśmy dotrzeć do tego samego świata lepszych produktów po niższych kosztach, ale bez zubożenia pokoleń pracowników, masowych zabójstw w celu stłumienia powstań robotniczych i dziesięcioleci wadliwych produktów narzucanych społeczeństwu.
Niemal każdy system informatyczny służy przede wszystkim do dyscyplinowania pracowników, następnie do ich kontroli, do łatwego zastępowania, a także do transferu wiedzy z głów pracowników do firmowych baz wiedzy. Oczywiście, służy też do wspomagania wykonywania zadań w danym obszarze.
Elegancko mówimy, że sztuczna inteligencja służy do zwiększenia produktywności. Prawda. Ale prawdą jest również, że idealnie – najlepiej ze wszystkich dotychczasowych narzędzi IT – służy do osłabiania siły przetargowej pracowników oraz ich wyzysku.
Wiele firm, np. Amazon, wcale nie nakazuje swoim pracownikom korzystania ze sztucznej inteligencji, a jedynie podnosi im limity czasu czy zasobów na zadanie do poziomu, którego nie da się osiągnąć bez powierzenia AI wykonania większości pracy. Prywatnie opłacanym narzędziom AI.
Pewnie przypadek polskiego urzędnika jest bardziej banalny, zwykła głupota, ale problem pozycji negocjacyjnej pracowników istnieje jak najbardziej.
Iwona D. Bartczak
