To wiemy: historia niczego nie uczy. Ale historia poświadcza, że to, co nam się zdarzyło - komukolwiek - nie jest niczym wyjątkowym, ani dobre, ani złe, ani rozwój, ani zastój, ani upadek. Gdy sprawy dzieją się nie dostrzegamy (nie umiemy się tak uwolnoć od presji codziennych wrażeń i zdarzeń), który mechanizm uruchamiamy. Widzimy dopiero konsekwencje. Dlatego historia niczego nie uczy.
Polecam tę książkę (wydaną w 2012 roku, polskie wydanie 2014 r), to trudna i czasochłonna lektura. I właściwie bezcelowa, bo nie zastosujemy wniosków z niej w naszym życiu społecznym i politycznym. Chyba żebyśmy nagle zmądrzeli i zmężnieli.
Zacytuję znamienne fragmenty:
"Instytucje wyzyskujące są tak w dziejach powszechne, ponieważ stoi za nimi potężna logika: są one w stanie stworzyć ograniczoną zamożność, rezerwując zarazem jej owoce głównie dla niewielkiej elity. Aby mogło dojść do takiego wzrostu, nieodzowna jest centralizacja polityczna. Kiedy ta istnieje, państwo - czy kontrolujące ją elity - zwykle ma motywację, by inwestować i tworzyć bogactwo, zachęcać innych do inwestowania, żeby było od kogo odbierać zasoby, a nawet do pewnego stopnia imitować procesy, które w normalnych warunkach zostałyby uruchomione przez włączające instytucje gospodarcze i rynki."
"Wzrost uruchomiony przez instytucje wyzyskujące ma jednak naturę odmienną od wzrostu powstającego za sprawą instytucji włączających. Najważniejsze jest to, że nie jest trwały."
"Ponieważ te instytucje (wyzyskujące) zapewniają znaczne korzyści elicie, występują silne bodźce do walki, aby doprowadzić do zastąpienia obecnej elity. Wzajemne walki i niestabilność są niezbywalną cechą instytucji wyzyskujących. Nie tylko pogłębiają one nieefektywność, lecz często rozbijają centralizację polityczną do tego stopnia, że efektem jest rozpad praworządności i ładu, co pogrąża całą społeczność w chaosie".
Tego doświadczyło i królestwo Majów, i cesarstwo rzymskie, i Związek Radziecki, i Wenecja, i wiele wiele innych narodów i państw przez tysiąclecia, co książka dobrze dokumentuje.
"Tyberiusz, który w 14 roku n.e. zasiadł na tronie cesarskim, zlikwidował zgromadzenie ludowe, a jego prawa przekazał senatowi. Ludowi rzymskiemu odebrano prawo głosu, ale teraz za darmo otrzymywał pszenicę, a niedługo potem również oliwę, wino, i mógł się pasjonować widowiskami cyrkowymi i walkami gladiatorów."
Wenecja była potęgą gospodarczą, dopóki do gospodarki mogli włączać się kolejni ludzie, kolejne rody, a rządzący dożowie byli wybierani, a ich władza ograniczana. Gdy główne kierunki działalności gospodarczej zostały zmonopolizowane przez stale zawężającą się elitę, upadek był nieunikniony. "Z potęgi gospodarczej Wenecja stała się muzeum".
Komentarze