EkonomiaSpołeczeństwo

Zanim powstaną nowe równowagi – obraz świata 2020 roku

Obserwując dyskurs dotyczący sytuacji gospodarczej można odnieść wrażenie, że wynalezienie szczepionki na covid 19 stanie się panaceum na większość problemów, a długofalowe zmiany dokonają się, dla jednych takie, dla drugich inne, ale nie tak znowu znaczące dla kogokolwiek. Jeżeli chodzi o pierwszą część poglądów, to zupełnie nie podzielam tego twierdzenia. Jeżeli chodzi o drugą, to też nie wydaje mi się ona prawdziwa. Moim zdaniem, pandemia stanie się zapalnikiem wielu zmian, które teraz można już w części zauważyć, a w większości pozostają w mrokach przyszłości. A może nawet są dla nas niewyobrażalne w interakcji.

W dyskusji publicznej podnoszone główne te argumenty, które ja uważam za mniej istotne:

– pozostanie na stałe w znacznym stopniu pracy zdalnej,

– rozwój ecommerce

– zmniejszenia popytu na powierzchnie biurowe i handlowe,

– znaczne dochody przemysły farmaceutycznego i biochemicznego, związane z produkcją szczepionek i leków antywirusowych.

– przyspieszone upowszechnienia robotyzacji i informatyzacji, co wypchnie znaczną liczbę osób z rynku pracy

– zmiana modeli biznesu w niektórych branżach.

Pogłębienie bezrobocia w wysoko rozwiniętych krajach wraz z tendencjami  protekcjonistycznymi musi doprowadzić do odsyłania części siły roboczej do kraju pochodzenia, co pogłębi i tak narastające konflikty etniczne w całym uprzemysłowionym świecie. Polska jest tu jednym z niewielu szczęśliwych wyjątków.

 

Znacznie ważniejszymi dla oceny przyszłości są następujące fakty:

 

Po pierwsze, pandemia pojawiła się w szczycie koniunktury, a na dodatek po co najmniej 12 latach intensywnego podtrzymywania koniunktury przez rządy i banki centralne. Gdy tradycyjne instrumenty polityki gospodarczej wyczerpały się, sięgnięto do nowych, doprowadzając w sumie do gigantycznego zadłużenia finansów publicznych, niemożliwego do spłacenie bez uruchomienia hiperinflacji bądź brutalnego zdjęcia nadwyżki pieniądza w drodze jego wymiany. Mówiąc wprost większość ich w kategoriach realnych nigdy nie zostanie spłacona, a nawet nikt nie liczy się z taką możliwością. 

Po drugie, pierwsze doświadczenia pandemii pokazały słabą solidarność ponadnarodową i odżycie egoizmów, co ułatwi pojawianie się różnych form ochrony własnych rynków. Oznacza to tworzenie się zupełnie innego świata gospodarczego, a w konsekwencji podłoża do innej sytuacji politycznej.

Po trzecie, kryzys w różnym stopniu uderzający w gospodarki i przedsiębiorstwa wzmocni już widoczny proces, że wielkie ponadnarodowe firmy mając na ogół wsparcie swoich rządów (bogatych krajów) będą przejmować mniejsze firmy w biedniejszych krajach. I choć odpowiedzią będą zapewne działania protekcjonistyczne tych drugich, to proces ten i tak będzie postępował, co oznacza coraz silniejszą koncentrację kapitału i władzy w rękach elit najbogatszych społeczeństw i państw. Drugą, niestety, również negatywną, a razem trudną do oceny konsekwencją będzie, iż przejmujący starać się będą wyłuskiwać najzdrowsze i najbardziej dochodowe firmy, jak i te które posiadają krytyczne aktywa, w tym talenty ludzkie raz technologie, nawet na etapie wciąż niezdolnym do upowszechnienia. Stan ten powiększać będzie zależność krajów biedniejszych i postępujące rozwarstwienie, a zarazem oznacza, że inne niż obecnie surowce lub umiejętności mogą stać się zasadnicze. Równocześnie taka ingerencja w rozwój techniczny i technologiczny dokonywać się będzie w interesie ingerujących, a zarazem znowu najbogatszych i najmądrzejszych.

Po czwarte, zmiany w technologii w połączeniu z podupadającymi standardami etycznymi społeczeństwa  skutkować będą pojawieniem się nowych zagrożeń przestępczych, którym obecne organizmy państwowe nie będą potrafiły się przeciwstawiać. Te groźne konsekwencje mogą stać się stałym elementem życia społeczeństw przez 10-20 lat, choć same zjawiska długo mogą być niezauważone.

Po piąte, niewątpliwie to kto, będzie głównym lokatorem Białego Domu, odciśnie swe piętno na polityce i gospodarce nie tylko w USA, a wciąż wydaje się, że trudno uznać by wybory te były już rozstrzygnięte. O przekonaniu już nastąpiło ich rozstrzygnięcie raczej decydują sympatię wobec jednego z kandydatów niż realistyczna ocena. Rynki finansowe na ogół lepiej i wcześniej reagują niż prasa i obywatele, a obecnie nie mamy wyraźnych ruchów na rynkach, raczej stan wyczekiwania. I to co możemy na pewno stwierdzić, to to, że rozstrzygnięcie w dowolnym kierunku łączyć się będzie ze znacznymi niepokojami społecznymi, wręcz na granicy wojny domowej.

Po szóste,  przyszłość będzie wynikać z dzisiejszego jest stanu zachowań społecznych, podobnego do tego, który już w przeszłości poprzedzał niespodziewane i groźne wydarzenia. Polaryzacja nastrojów powoduje, że autorzy opinii czy sugestii bezrefleksyjnie zostają zakwalifikowani do własnego bądź przeciwnego obozu, a argumenty zakwalifikowanych do przeciwnego są całkowicie wypierane.

Postępująca polaryzacja społeczna obejmuje nie tylko Polskę, ale wiele części świata, co w połączeniu z kryzysem autorytetów, odejściem od zasad moralnych w życiu jednostek i społeczeństw, doprowadziło do tego, że niewyobrażalne wcześniej zjawiska stały się rzeczywistością. 20, 30 lat temu podejrzenie, że w USA dokonają się na wielką skalę fałszerstwa wyborcze było poza granicami wyobraźni zdrowych osób. Stan tak dalekiej niechęci zrozumienia innego niż własny sposobu myślenia wyeliminował krytyczną ocenę i merytoryczną dysputę. Ich miejsce zajęły emocjonalne i odwołujące się do mocnych uproszczeń manipulacje przekonaniami społecznymi.

Co oznacza wypieranie argumentów innych niż własnego środowiska, równocześnie demonizując przeciwników – łatwo wierząc w ich złe czy wręcz diabelskie cechy? W takich sytuacjach jak obecna tworzy się wyjątkowo dobry klimat do łatwego rozpowszechniania skrajnie nieistotnych zjawisk i związków jako zasadniczych a zarazem nie uznawania istotnych. I tak na przykład następuje albo absolutna demonizacja mniej lub bardziej utajnionych działań za kulisami polityki, albo skrajne ich odrzucenie, uznające że takie niejawne działanie podejmują jedynie przeciwnicy naszych liderów. Świat i gra interesów sprowadza się do dobrych naszych i złych nie-naszych.

To że zarówno nasi, a jeszcze bardziej nie-nasi nie są  monolitami, posiadają różne zalety i wady oraz sprzeczne między sobą interesy, w ogóle nie jest brane pod uwagę. W efekcie większość opinii publicznej naiwnie nie zauważa niejawnego wpływu ważnych grup interesów ekonomicznych i politycznych, państw czy tajnych służb własnych lub obcych. Proces ten pogłębia jeszcze upowszechnienie różnych „języków”, nazewnictwa przez poszczególnych liderów opinii, co tym bardziej powoduje, że nawet rzetelne i logiczne przedstawienie współzależności nie jest akceptowane.

Historia, niestety, wskazuje, że podobne nastroje i zachowania społeczne występowały w okresach poprzedzających krwawe rewolucje i tragedie narodów, kiedy to też drobne wydarzenia stawały się zapalnikami, w których również działania zewnętrznych siły miały zasadnicze, choć niewidoczne dla uczestników, znaczenie. Tak było tuż przed wybuchem rewolucji francuskiej, upadkiem I Rzeczypospolitej, rewolucją rosyjską 1917 roku czy dojściem Hitlera do władzy. To groźna sytuacja.

I wirus niewiele w tym procesie zmieni.

Wszystkie powyższe współzależności utrudniają  bądź wręcz uniemożliwiają przewidywanie przyszłości. Możemy zgodzić się, że żyjemy u schyłku pewnej epoki, a po perturbacjach – oby najmniej nas dotyczących – powstaną nowe równowagi, zapewne lepsze dla dużej części globu. I znów, obyśmy znaleźli w tej bardziej szczęśliwej części. Oby!

 

Olgierd Bagniewski, główny ekonomista Klubu Dyrektorów Finansowych „Dialog”