Widz w operze – liczy się nie tylko przedstawienie
Zawsze staram się łączyć wyjazdy wypoczynkowo-relaksacyjne z odrobiną kultury i nie mam tu na myśli powstrzymania się od zastawienia parawanem połowy plaży.
Co prawda, trzeba zabrać ciut więcej rzeczy, ale naprawdę długi weekend albo wakacje smakują inaczej, gdy można pójść np. na koncert Stinga w rzymskim amfiteatrze w Puli (Chorwacja) albo na jakąś klasyczną operę w amfiteatrze w Weronie (https://www.arena.it) – w tym sezonie w repertuarze Nabucco, Traviatta, Aida, Carmen, Rigoletto.
(Dwóch ostatnich oper nie zobaczymy w 2026 r. – tak, już jest ogłoszony kalendarz. Pojawią się za to opery La Boheme (Cyganeria) i Turandot wystawiana w stulecie światowej prapremiery w mediolańskiej La Scali.)
W tym roku spektakle odbędą się od 13 czerwca do 6 września (zazwyczaj czwartek – niedziela). Bilety w cenie od 35 do 365 EUR i podpowiem, że na niektóre przedstawienia zostały już tylko te „w najwyższej komnacie najwyższej wieży”.
Arena proponuje gościom również tzw. The Star Roof experience, czyli elegancką kolację na najwyższym piętrze amfiteatru. Kolacja serwowana maksymalnie 24 gościom (bo i najwyższego piętra amfiteatru nie jest zbyt wiele), terminy oraz ceny mają się pojawić wkrótce (https://www.arena.it/en/arena-verona-opera-festival/tickets/star-roof/).
„Inną stroną Areny”, jak sami o sobie piszą, jest Filharmonia w Weronie – obchodzący 50-cio lecie istnienia klasyczny teatr, piękne wnętrza i repertuar koncertowo-operowy (https://www.arena.it/teatro-filarmonico-verona/).
O ile sztuki teatralne wystawiane w językach narodowych byłyby trudne w odbiorze, to koncert, operę (zazwyczaj wyświetlane są tłumaczenia na język ojczysty oraz angielski) czy balet jak najbardziej należy brać pod uwagę. Proponuję zapoznać się przed spektaklem z treścią sztuki. Jeśli chodzi o operę, to lepiej siadać ciut wyżej niż na parterze, ponieważ telebim z napisami zazwyczaj jest nad sceną, więc mniej traci się z akcji scenicznej czytając, co tam dzieje się na scenie w warstwie lirycznej.
Przy okazji takich eskapad jest okazję porównać realizację tego samego przedstawienia w różnych miejscach, zaobserwować inne podejście do kultury widzów, organizację wydarzeń, prowadzenie koncertów, reakcje publiczności itd.
No i oczywiście, przy okazji niejako, zwiedzić budynki (w budapesztańskiej operze można się zgubić). Piękne wnętrza teatru/opery są np. w Pradze, Katanii (na zdjęciu po prawej), Wenecji (na zdjęciu ilustracyjnym) i Budapeszcie ( na zdjęciu po lewej). Czasem, np. w Katanii, zaskakuje możliwość wyjścia do restauracji naprzeciw teatru, by kupić sobie wodę – w teatrze nie ma stoiska z poczęstunkami) albo brak szatni, gdzie widzowie (średnią wieku oceniam na 70+) siedzieli na widowni z kurtkami puchowymi na kolanach – kurtki były jak najbardziej zrozumiałe, bo był to sycylijski grudzień z temperaturą na zewnątrz dochodzącą do +20 C 😊).
W Katanii i Wenecji w sposób przemyślany rozwiązano kwestię miejsc w dalszych rzędach na balkonach. Otóż krzesła w drugim rzędzie są wyższe niż te w pierwszym rzędzie – sympatycznie, że ktoś o tym pomyślał, że mu się chciało rozwiązać problem i to się sprawdza, choć z drugiej strony niższa osoba może mieć problem z wdrapaniem się na wyższe siedzisko.
W Warszawie drugi rząd siedzi na podwyższeniu, ale w lożach i balkonach miejsca na nogi mało … osobom wysokim – nie polecam. W Budapeszcie za to, są do dyspozycji ekraniki, na których pojawia się treść opery a osoby wchodzące na tzw. wejściówki stoją w dedykowanych miejscach na ostatnim balkonie z zainstalowanymi „przycupniczkami”. Ostatni balkon ma też ekrany, na których można oglądać to, co dzieje się na scenie. Tam też pierwszy raz widziałem tak skrupulatnie interweniującą obsługę – brawa im za to a nagana dla widzów, że konieczna jest interwencja, bo ktoś np. włącza telefon, filmuje, robi zdjęcia, choć tam, w odróżnieniu od Polski, spiker nie przypomina przed spektaklem o wyłączeniu urządzeń elektronicznych, nie nagrywaniu spektaklu itd.
I takie to ciekawostki można przywieźć z wyjazdów wypoczynkowych i służbowych, do czego Szanownych Państwa zachęcam.
Artur Wojciechowski
P.S.
Jak tam poszła Państwu licytacja dzieł Kisling’a? 😉