EkonomiaMade in PolandSpołeczeństwo

Ta faza nie jest wieczna – o regulacjach i gospodarce

Od lat obserwujemy narastanie w Europie znaczenia regulacji, norm, certyfikacji, generalnie interwencjonizmu zarówno państw, jak i Unii Europejskiej w gospodarce. Nie jest to jednak zjawisko przypadkowe, ani wieczne, jest to pewna faza w cyklu między pełną wolnością rynkową a scentralizowaniem gospodarki.

Biznesmeni mali, średni i duzi mogą  ponarzekać, ale muszą traktować te regulacje jako warunki zewnętrzne, na które nie mają wpływu i starać się jedynie wyciągać z nich pożytek lub unikać ryzyka.

Super wielcy lobbują – często bardzo skutecznie – i uzyskują takie zmiany regulacji, które zgodne są z ich interesami kosztem pozostałych uczestników życia gospodarczego i gospodarki jako całości.

Brak możliwości bieżącego oddziaływania powoduje, że regulacje zwykle traktowane są jako w miarę trwałe, co nie oznacza, że tak jest, a zatem dobrze widzieć je w szerszym kontekście, by nie doznawać bolesnych zawodów, gdy następują na ogół dość nagłe zmiany. Zmiany długoterminowo nieuchronne. Przecież regulacje rzadko kiedy są idealne, zawierają błędy, wywołują nieprzewidziane przez regulatorów skutki, często w odległych obszarach gospodarki. Trzeba je więc korygować, kompensować następnymi regulacjami.

 

Granice racjonalności a wygrana interesów grupowych

 

Im więcej regulacji, tym szybciej i więcej ich przyrasta. Interwencjonizm rozszerza się w pewnych granicach przynosząc pozytywne skutki, lecz łatwo granica ta zostaje przekroczona.

Jakże częsty dogmatyzm postrzegania praw rządzących gospodarką powoduje, że tym chętniej i bardziej uparcie podąża się obraną drogą nie zauważając, że interwencjonizm przekroczył zasadne granice, bądź że deregulacja tworzy nadmierny chaos. Również interwencje w gospodarce będące wynikiem siły poszczególnych grup interesów, zarówno krajowych, jak i ponadnarodowych. Odnotujmy że w ramach Unii najsilniejszą pozycję mają największe przedsiębiorstwa/grupy interesów pochodzące z najsilniejszych krajów – zatem oba te potencjały sumują się. A przecież wygrana interesów grupowych niezwykle rzadko pokrywa się z racjonalnością w skali makro.

Czasem w ogóle nie można znaleźć przyczyny powstania jakiejś normy. Jest to wynik działania rozrostu biurokracji, która zwiększa inflację przepisów, aby wzmocnić swoją pozycję i wykazać potrzebę swego zatrudnienia.

W aktualnie obowiązujących regulacjach w Europie i w Polsce jest mnóstwo przykładów obrazujących mechanizmy tworzenia regulacji

  • od pozytywnych, racjonalnych z punktu widzenia gospodarki UE jako całości, bezpieczeństwa obywateli i ochrony środowiska, i te powinny pozostać,
  • przez te które są wynikiem korekty negatywnych efektów poprzednich regulacji (np. import cement spoza UE, bo europejski jest znacznie droższy ze względu na certyfikaty CO2)
  • czy nacisku lobby wkraczające w obszary marginalne z punktu widzenia dobra społeczeństw i gospodarek, np. zakaz produkcji termomentrów rtęciowych
  • po skrajnie bezsensowne, np. osobnego pomieszczenia na odpadki biologiczne w gabinetów stomatologicznych. Te są wytworem dogmatycznych biurokratów chcących uzasadnić wydatki ponoszone na nich przez podatników.

 

Rosnące ryzyko regulacyjne 

 

Częste odwoływanie się do szlachetnej zasady ochrony środowisko, nie oznacza że środowisko w wyniku nowych regulacji w sumie nie cierpi bardziej, tylko w innym miejscu.

Zdaniem wielu Europa nie ma szans w konkurencji z Chinami czy USA, również ze względu na splątanie zawiłości regulacyjnych. Jednym z głównych ryzyk, które muszą brać pod uwagę przedsiębiorcy europejscy jest ryzyko regulacyjne. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin gospodarki, a szczególnie technologii cyfrowych czy przemysłowych.

Warto pamiętać, że z regulacji na ogół nie rezygnuje się stopniowo i pokojowo, zwykle następuje nagłe odwrócenie o 180 stopni. Ustawa Wilczka, dająca totalną wolność gospodarczą wydarzyła się po latach państwowej, centralnie sterowanej gospodarki.

Odwrócenie trendu jest burzliwe również dlatego, że regulacje i interwencjonizm powodują umocnienie się nowych grup interesów, które dalej chcą „produkować” normy już w swoim interesie, wbrew interesom całego społeczeństwa. Gdy regulacje dochodzą do form skrajnych, szkodzących znaczącym grupom, wówczas wahadło przesuwa się dokładnie w przeciwną stronę.

Patrząc na dzisiejszą sytuację trzeba zawsze zastanowić się, co z obserwowanych zjawisk jest trwałe, a co chwilowe, również w obszarze regulowanym.

Umysł unika  racjonalności

 

Prawidłowe rozpoznanie jest utrudnione pewnymi cechami ludzkiego umysłu, które powodują, że nasze opinie i decyzje są nieracjonalne. Są to:

  1. Spodziewamy się tego, co jest zgodne z naszymi oczekiwania, a brak szczegółowych kompetencji powoduje, że nie drążymy głębiej, nie bierzemy pod uwagę innych opcji.
  2. Jeśli się w coś angażujemy emocjonalnie, a tak jest gdy angażujemy własny czas i kapitał, to uważamy, że to się stanie. Niechętnie dopuszczamy ryzyko innej sytuacji.
  3. Zjawisko imprintingu powoduje, że silniejszy wpływ na nasze sądy i decyzje ma to, czego wcześniej dowiadujemy się.
  4. Łatwo generalizujemy własne doświadczenie, a w efekcie przywiązujemy nadmierną wagę do nich. Trudne staje się zrozumienie czegoś, czego sami nie przeżyliśmy.
  5. Głosimy wartości, ale w działaniu preferujemy nasze korzyści. I tak bardzo bogaci zwykle – niekoniecznie ze szlachetnych pobudek – popierają zdobycze socjalne, a zatem i wysokie podatki, ponieważ one skutecznie uniemożliwiają dopiero bogacącym się na wyrośnięcie na ich konkurencję.
  6. Ekstrapolujemy aktualne trendy. A przecież każdy trend ulega odwróceniu.
  7. Nie zauważamy, że podlegamy cyklom: gospodarczym, cywilizacyjnym, klimatycznym, kosmicznym. Z tego czego na ogół nie zdajemy sobie sprawy, więc nie rozumiemy zjawisk z nich wynikających. A jeśli człowiek czegoś nie rozumie, to przyjmuje pogląd ogólnie obowiązujący, modny, a na ogół nieprawdziwy.

Regulacje są potrzebne, nie ma co do tego sporu. Jednak wymagajmy, aby to były regulacje prorozwojowe, a nie jedynie realizujące interesy jakichś grup. Regulacje prorozwojowe oznaczają zawsze to samo: powodują, że z jednostki kapitału można wyprodukować więcej, że gospodarka jako całość będzie w stanie wytworzyć więcej, w efekcie będzie mógł rosnąć dobrobyt  i dobrostan społeczeństw.

 

Olgierd Bagniewski jest głównym ekonomistą Klubu Dyrektorów Finansowych „Dialog”

9034362861?profile=RESIZE_584x