BiznesMade in Poland

Niebezpieczeństwo energetyczne na dekadę

Światowe decyzje dotyczące odejścia od energii ze źródeł kopalnych zapadały, gdy globalizacja rozwijała się w najlepsze, a łańcuchy dostaw nastawione były na optymalizację kosztową, gdy przywództwa Ameryki i dolara nikt nie kwestionował, gdy zależność świata zachodniego od China nie zaprzątała świadomości traktujących je przedmiotowo polityków i biznesmenów, gdy Rosja jeszcze nie upomniała się o status imperialny, gdy nie spadło zaangażowanie USA na Bliskim Wschodzie, co zmieniło politykę krajów arabskich, wreszcie gdy od dziesięcioleci był absolutny dostatek energii, i to stosunkowo taniej energii.

Przestawienie świata na energię elektryczną zdawało się być świetnym sposobem na zmianę tych uzależnień geopolitycznych, które na tamte czasy wydawały się uciążliwe – choć w obliczu dzisiejszych uzależnień są niczym – a także zmianą technologiczną, która perspektywicznie daje większe marże głównym graczom światowego przemysłu. Gdy rynek finansowy włączył się do gry, zmiany stały się jeszcze bardziej atrakcyjne. A wszystko podlane sosem klimatycznym, który bez wątpienia zmienia się.

Może i poszłoby dobrze, gdyby nie to, że pandemia pokazała kruchość i splątanie łańcuchów dostaw, Chiny okazały się mocarstwem aspirującym do kluczowej roli, a Rosja najechała Ukrainę wywołując pełnoskalową wojnę, a wszystko to zmusiło niemal wszystkie kraje świata do ponownego przemyślenia swoich sojuszy, strategii politycznych, militarnych i gospodarczych. Transformacja energetyczna wpadła jeszcze głębiej w sidła geopolityki, na co najmniej dekadę szykując nam się brak takiego bezpieczeństwa energetycznego, do którego byliśmy od dziesięcioleci przyzwyczajeni. Jakby nie wystarczyło tych ogromnych problemów, które wynikają z samej zmiany technologii do masowego wytwarzania energii.

 

Jeśli elektryczna, to takie uzależnienia

 

Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, jeśli świat ma osiągnąć cel zerowej emisji CO2 do 2050 roku, to 50% światowego zużycia energii będzie musiało być pokrywane energią elektryczną, a obecnie jest to 20%. I jeszcze ta energia ma być produkowana ze źródeł o zerowej emisji CO2, a dzisiaj jest to zaledwie 38%.

Jest to ogromna zmiana, która bez nieznanych dzisiaj jeszcze wynalazków i innowacji, nie wydaje się możliwa. Ale – możliwa czy niemożliwa – jest wdrażana i rodzi nowe zależności.

Gdy zużycie ropy spada, ryzyko geopolityczne wzrasta, ponieważ światowa produkcja koncentruje się w krajach, które mogą produkować po niskich kosztach i niskiej emisji, z których wiele znajduje się w Zatoce Perskiej.  W scenariuszu IEA, w którym świat osiągnie zerową emisję dwutlenku węgla netto do 2050 r., udział światowych dostaw ropy od producentów OPEC wzrasta z około jednej trzeciej obecnie do mniej więcej połowy. A BP szacuje, że do 2050 r. będą oni odpowiadać za blisko dwie trzecie światowej podaży ropy. Będzie to duża część małego tortu, no i przez dziesięciolecia.

A tymczasem Arabia Saudyjska jest teraz znacznie mniej zainteresowany spełnianiem próśb Waszyngtonu o zaopatrywanie rynków ropy w sposób zgodny z interesami USA. Wobec spadku strategicznego zaangażowania USA na Bliskim Wschodzie Rijad zdecydował, że musi dbać o powiązania z Chinami, największym pojedynczym odbiorcą jego ropy. A ​​Rosję uważa kluczowym partnerem gospodarczym i współpracownikiem w zarządzaniu zmiennością na rynku ropy i wojna na Ukrainie niczego w tej postawie nie zmienia. Zauważmy, że Arabia Saudyjska poprzez Aramco obecnie kluczowym zagranicznym graczem na rynku naftowym w Polsce.

Produkcja energii elektrycznej jest uzależniona od pierwiastków, które są znacznie bardziej skoncentrowane geograficznie niż ropa naftowa czy węgiel. Najwięksi światowi producenci ropy naftowej — Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska i Rosja — odpowiadają za zaledwie 10 do 15 procent globalnej podaży. Tymczasem największy na świecie dostawca litu (Australia) odpowiada za około 50 procent światowych dostaw, a wiodący dostawcy kobaltu (Demokratyczna Republika Konga) i pierwiastków ziem rzadkich (Chiny) odpowiadają za około 70 procent tych zasobów. Dodajmy jeszcze, że inne kraje posiadające lit – Chile, Boliwia, Argentyna -nacjonalizując swoje złoża i ich wydobycie upatrując w tym szansę na rozwój gospodarczy. Przetwarzanie i rafinacja tych minerałów jest jeszcze bardziej skoncentrowana, a Chiny wykonują obecnie około 60 do 90 procent.

Chiny są także niemal wyłącznym producentem paneli fotowoltaicznych i innych produktów kluczowych dla zielonej energii. A aktualnie rozważają zakaz eksportu technologii wykorzystywanych do produkcji wysokowydajnych magnesów ziem rzadkich stosowanych w pojazdach elektrycznych, silnikach turbin wiatrowych i innych produktach, powołując się na “bezpieczeństwo narodowe” jako powód. Piszemy tym w tekście „Chiny kontrolują sektor środowiska”

USA w celu nadrobienia czasu wdrożyła ustawę o reedukacji inflacji, która – abstrahując od nazwy – ma na celu przyspieszenie amerykańskich inwestycji przemysłowych i innych służących transformacji energetycznej. Ale to z kolei spowodowało protesty np. krajów europejskich, obawiających odpływu przemysłu z Europy do Ameryki. Niedaleko od protekcjonizmu do wojen handlowych.

Odporność wymaga również elastyczności, czyli zdolności systemu do rekompensowania strat jednych częściach systemami produkcją w innych częściach. Ponieważ źródła odnawialne, takie jak energia słoneczna i wiatr, charakteryzują się dużą zmiennością, wytwarzana przez nie energia musi być magazynowana lub wspierana przez inne źródła, a systemy dostarczania dokonują korekt z minuty na minutę. To już jest trudne zadanie, a stanie się jeszcze trudniejsze w sieci z bardziej nieciągłymi źródłami energii i bardziej zmiennym zapotrzebowaniem na energię elektryczną. Według MAE potrzeba elastyczności globalnego systemu elektroenergetycznego – mierzona jako wielkość, którą reszta systemu musi dostosować, aby poradzić sobie ze zmianami zapotrzebowania oraz produkcji energii słonecznej i wiatrowej – wzrośnie ponad czterokrotnie do 2050 r., jeśli wszystkie kraje wypełnią swoje zobowiązania klimatyczne. Dzisiaj elektrownie zasilane węglem lub gazem wykonują większość tych akcji. Jednak wraz z postępem transformacji spada wydobycie węgla oraz liczba elektrowni węglowych, ich zdolność do pełnienia funkcji ochronnych będzie się stopniowo zmniejszać.

Na razie nie ma niczego co mogłoby zastąpić elektrownie węglowe lub gazowe w stabilizowaniu systemu energetycznego opartego o odnawialne źródła energii, a im jest mniej tych elektrowni tym bardziej nowy kształtujący system jest narażony na destabilizację. W Wielkanoc  tego roku w Czechach i w Polsce były wyłączane instalacje fotowoltaiczne z powodu nadmiarowej produkcji energii, której było za dużo na krajowe potrzeby, zagranicą nikt też nie potrzebował, a nie było jak jej zmagazynować.

Nowym porządkom energetycznym nie sprzyjają też zmiany klimatu – nomen omen. Cieplejsze wody i poważniejsze susze utrudnią chłodzenie elektrowni i poleganie na energii wodnej.  Przykładowo w 2022 roku Kalifornia straciła połowę swojej produkcji hydroelektrycznej z powodu suszy, to samo przeżyła Brazylia. Sieci i przewody napowietrzne są bardziej podatne na ekstremalne warunki pogodowe, pożary i inne zagrożenia związane z klimatem. 

Wygląda na to, że zanim będzie dużo lepiej niż było (o ile będzie), będzie dużo gorzej niż było (to pewne).

 

Iwona D. Bartczak

 

11.05 g. 9-11 w Katowicach odbędzie się spotkanie w Klubie Dyrektorów Finansowych „Dialog” na temat wytwarzania energii na własne potrzeby. Więcej https://businessdialog.pl/wydarzenia/mip-11052023