BiznesSpołeczeństwo

Naturalne koleżeństwo jest twórcze, wymuszone przez algorytm – destrukcyjne

Algorytmy mediów motywują do nas do gromadzenia znajomych wokół siebie, do łączenia się w grupy, do aktywności w tych grupach, co wydaje się pozytywnym mechanizmem.  O ile jednak naturalnie tworzące się w prawdziwym życiu społeczności są bardzo wartościowym, twórczym działaniem, to koleżeństwo wymuszone przez algorytmy jest jedną z najbardziej destrukcyjnych sił w dzisiejszym świecie. To jest jeden z tych przykładów, jak triumf technologii może przeradzić się w katastrofę społeczną. Chyba że nie damy się wkręcić algorytmom. 

Coraz więcej badań socjologicznych poświadcza, że społeczności ludzi zachowują się jak stado szpaków (czy ławica ryb czy rój owadów): setki osobników poruszają się razem, raz w prawo, raz w lewo, zagęszczając w coraz to innych miejscach, chaotycznie, nie do przewidzenia, bez celu, bez jednego kierownictwa, tworząc fascynujący taniec. Ten charakter tańca wynika z tego, że każdy ptak widzi średnio siedem najbliższych mu ptaków i  do nich dostosowuje swoje zachowanie. Jeśli najbliżsi sąsiedzi poruszają się w lewo, ptak zwykle porusza się w lewo. Jeśli poruszają się w prawo, ptak zwykle porusza się w prawo. Pojedyńczy ptak nie zna ostatecznego przeznaczenia ruchu i nie może dokonać radykalnej zmiany w kierunku poruszania. Jednak każda z drobnych, szybko następujących zmian, zmienia ruch całości, tworząc  wzory, których nie sposób zrozumieć, przewidzieć, wyjaśnić. 

W świecie ludzi także tak funkcjonowaliśmy, naturalnie i bezrefleksyjnie,  dopóki nie włączyła się w te procesy technologia, tworząc przestrzeń wirtualną mediów społecznościowych i globalnych komunikatorów, która te naturalne zachowanie przeobraziła w niszczącą patologię, choć dalej działamy w tym trybie bezrefleksyjnie, a już nie powinniśmy.

………………………………………………………………………………………………..

Napisanie tego tekstu spowodowały dwa bodźce:

  1. Kolega zapytał mnie, z jakiego powodu moim zdaniem, tak bardzo umocniły się w świecie środowiska płaskoziemców i wierzących w istnienie EFO, ba, wierzących w ich oddziaływanie na ludzi. Zaskoczył mnie, bo nic nie wiedziałam, że to są jakieś istotne środowiska, raczej sądziłam, że całkowity margines, ot, taka aberracja ludzkiej kreatywności, bez znaczenia właściwie. A on, że oni na poważnie i są wpływowi.
  2. Trwa wojna w Gazie. Giną cywile, w tym dzieci. Reakcja świata jest taka, jakby to pierwszy raz się zdarzyło. Tymczasem powszechną praktyką wojen „od zawsze” jest i masowe wyniszczanie ludności cywilnej, i wykorzystywanie cywilów przez bojowników, intencjonalnie lub nie. Powstanie Warszawskie? Wszystko w nim było, i bombarodowanie szpitali przez Niemców, i  powstańcy zanurzeni w ludności cywilnej, i śmierć miasta, i sojusznicy (?) za Wisłą oberwujący to wszystko. Amerykanie, Niemcy, Brytyjczycy, Holendrzy, że wymienię tylko bardziej „zasłużonych” niszczycieli z upodobaniem mordowali całe społeczności, bombardowali miasta, wysadzali szpitale, jeśli im to pasowało do strategii i mogli. Tylko w 1945 roku – w Dreźnie zginęło 25 000 cywilów, w Tokio – 100 000 cywilów, w Hiroszimie – 250 000.       

Na jednej z pierwszych lekcji historii polskie dzieci uczą się o obronie Głogowa za Bolesława Krzywoustego, gdzie mieszczanie strzelali do maszyn oblężniczych wroga, do których byli przytroczeni ich synowie przejęci przez wroga, do własnych dzieci strzelali. Dzieci zginęły, miasto obroniło się. Historia wojen składa się z takich opowieści. Jednak kiedyś wiadomości i obrazy prawie nie rozprzestrzeniały się, dzisiaj rozprzestrzeniają się z szybkością internetu. Dzisiaj wojna w Gazie toczy się również na szybkość propagowania zdjęć palestyńskich rannych dzieci i dlatego o ile rządy sprzyjają Izraelowi, o tyle społeczeństwa – Palestyczyńczykom, w tym Hamasowi, mimo że jest to ugrupowanie terrorystyczne i wykorzystuje cywilów.  Rządy, politycy kierują się interesami, społeczeństwa …. No,  właśnie czym kierują się społeczeństwa, bo na pewno nie wiedzą czy racjami czy interesami?

A teraz wróćmy do mediów społecznościowych i stad szpaków.

………………………………………………………

Media społecznościowe wykreowały nową mapę połączeń między ludźmi. Na początku mieliśmy w nich tylu znajomych, co w zwykłym życiu, ale szybko ta liczba zaczęła się zwielokrotniać, ponieważ po pierwsze, posiadanie wielu znajomych stało się powodem do dumy i często też do biznesu, a po drugiej, w takim kierunku manipulują nami algorytmy mediów społecznościowych. Platformy – zainteresowanie biznesowo, abyśmy jak najwięcej czasu na nich spędzali –  stworzyły zachęty i mechanizmy, aby pomóc nam w znalezieniu zupełnie nowych znajomych i nowych „stad”, kółek zainteresowań. Zaznajomiliśmy się nie tylko z naszymi przyjaciółmi, ale także z naszymi znajomymi, ich przyjaciółmi, znajomymi ich przyjaciół, itd. Algorytmy rekomendacji zakładają, że dwie osoby mające wspólnego znajomego też powinny się ze sobą zaznajomić.

Ale szybko okazało się, że nawet to jest za mało jak na apetyty biznesowe mediów społecznościowych. Platformy zaczęły tworzyć dla nas przyjaźnie „na siłę”, w oparciu o kombinację naszych zadeklarowanych, a następnie już tylko wywnioskowanych przez algorytm zainteresowań. Stworzyły i agresywnie promowały grupy, algorytmicznie zalecając użytkownikom dołączanie do określonych społeczności internetowych w oparciu o postrzeganie statystycznego podobieństwa do innych użytkowników już w nich aktywnych.

Podobieństwo do innych użytkowników stało się kluczowym wyznacznikiem pozycji każdego z nas w sieciach, które ostatecznie zadecydowały o tym, co widzimy i z kim rozmawiamy. Tym sposobem zmodyfikowano zasadę działania „stada szpaków, z których każdy widzi siedmiu sąsiadów” poprzez wskazanie przez algorytm kogo widzę, kto jest moim sąsiadem: algorytm decyduje na działania, posty, wezwania których siedmiu „szpaków” masz zareagować.

Już w 2015 r. silniki rekomendacyjne zaczęły już łączyć ze sobą ludzi zainteresowane niemal każdą teorią spiskową – UFO, rządem światowym, smugami chemicznymi czy płaską ziemią – potęgując znaczenie tych grup oraz ich poczucie, że są rzeczywiście depozytariuszami tajemnej wiedzy oraz wzmagając ich wściekłość, że kto może im nie wierzyć. Za tym poczuciem poszły też agresywne działania, co widzimy w coraz wiekszym nasileniu konfliktów, jak choćby w USA po wyborze Bidena czy w czasie pandemii czy aktualnie w odpowiedzi na wojnę w Gazie.

Po zachętach do łączenia się w stada przychodzą zachęty do zaangażowania. Na przykład tematy zyskujące popularność na X/Twitterze pokażą rodzący się „trend” osobie skłonnej do zainteresowania się nim, nawet jeśli rzekomy trend jest w danym momencie raczej znikomy.

To stare zjawiska objawiające się na nowe sposoby: plotki, nękający tłum, dezinformacja, propaganda. Niesie jednak ze sobą nowe konsekwencje, ze względu na rozmiar i prędkość sieci, po których się porusza. W latach 1910-tych plotka mogła ograniczać się do wioski lub miasta. W latach sześćdziesiątych mógłby przedostać się do programów telewizyjnych. Teraz, w latach 20. XXI wieku, porusza się wśród szumu milionów wpisów na FB, Twitterze, TikToku, przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, tydzień po tygodniu.

Stworzyliśmy narzędzia technologiczne, które teraz stwarzają nas. 10 lat przed Facebookiem prof. Martin Shubik z Uniwersytetu Yale powiedział: „W ciągu kilku lat być może możliwe będzie zorganizowanie praktycznie natychmiastowego referendum w wielu kwestiach politycznych. Mogłoby to oznaczać triumf techniczny i katastrofę społeczną, gdyby niestabilność wynikała z natychmiastowej reakcji opinii publicznej na nie do końca zrozumiałe sprawy, spotęgowanej szybką informacją zwrotną”.

Ale….. mimo że potężne siły ekonomiczne stoją za taką postacią świata, to indywidualny użytkownik nie jest całkowicie bezradny — mamy swobodę i możemy zdecydować, że nie bierzemy w tym udziału. Ale tylko tyle.

Pośrednio cała ta sytuacja jest jeszcze  jednym potwierdzeniem, że różnorodność np. naturalnie różnorodne środowisko społęczne, w tym znajomych, daje lepszą odporność na zagrożenia i wyższą racjonalność niż wymuszone selekcją przez kogokolwiek czy pod jakimkolwiek bądź kątem.

Ps.  „Kształtujemy narzędzia, które potem kształtują nas” John Culkin.

Iwona D. Bartczak