EkonomiaSpołeczeństwo

Gra o sprawczość po Nord Streamie, czyli działanie w niekorzystnej koniunkturze międzynarodowej

Sprawy NS2, New START, Trójmorza oraz ustalenia Bidena z Putinem zamykają okres 30 lat pauzy geopolitycznej dla Polski. Uważam zresztą, że zamknęła się ona już znacznie wcześniej, o czym mówię i piszę od kilku lat. Jednakże w lipcu 2021 roku nie można już dłużej twierdzić, że istnieje wspólny konstruktywistyczny mianownik polityki państw Zachodu, tworzący korzystną dla Polski koniunkturę międzynarodową, która cechowała ostatnie 30 lat.

 

Widzę co prawda kilka polskich głosów w mediach społecznościowych (choć słabych głosów), że to jeszcze nie koniec, że będzie wspaniale, że Zachód, że ludzkość itp., ale mam nadzieję, że nie będę musiał autorom tych głosów cytować pierwszych pięciu stron z broszury Józefa Mackiewicza pt. „Optymizm nie zastąpi nam Polski”, napisanej jesienią 1944 roku. Autor opisuje w niej skutki dla Polski takiego zachowania sporej części naszych elit przywódczych w czasie ostatniej wojny światowej. Paweł Jasienica również pisał o rzeczywistości materialnej i ją właśnie widać w opozycji wobec rojonych pragnień.

Skoro nie jesteśmy w systemie konstruktywistycznym, to jesteśmy w systemie równoważenia,

gdzie każdy ma inny ciężar sprawczości, czyli możliwości realizacji swoich interesów.

Mocarstwa inny, Polska, Ukraina czy Litwa – inny.

Polityka jest grą o sprawczość, o to, aby móc należycie obsługiwać swoje (najlepiej: dobrze zidentyfikowane) interesy. Państwa są ze sobą powiązane na różne sposoby: przez tradycyjne przepływy strategiczne, czyli ruch towarów, ludzi i kapitału, przez zależności regulacyjne, na przykład ustawodawstwo jednego obszaru gospodarczego UE ustalające parametry rynku, przez przepływy w takich nowych domenach, jak transmisja danych i informacji czy nowoczesne systemy przesyłu energii, przez cyberataki. Wszystko jest ze sobą powiaząne, zależne i płynne. Wszystko to powoduje nieustanne zmiany układu sił.

W związku z tym w systemie równoważenia dokonuje się ciągłe (właściwie codzienne) szacowanie, za jaką cenę jedno państwa uzyskuje sprawczość nad interesem drugiego państwa. Dlatego polityka jest podłą dziedziną i nikt nie lubi polityków. Polega ona na takim manipulowaniu sprawczością, by forsować swoje interesy. Można to czynić na różne sposoby: dobrym słowem, gestem udawanej przyjaźni, frazesem, szantażem czy blokadą dostępu, przemocą, a nawet w otwartej wojnie. I dlatego w systemie równoważenia zawsze płaci się cenę za sprawczość. Dlatego nawet małe państwo może się postawić mocarstwu i zwiększyć mu koszty narzucania swojej woli. Może się zdarzyć, że mocarstwo odpuści, bo nie będzie chciało płacić. Dlatego system równoważenia cechują umowy bilateralne, jak Nord Stream czy pakt klimatyczny USA–Niemcy, a system konstruktywistyczny ( i próby jego budowania) cechują układy zbiorowe.

 

W systemie konstruktywistycznym wiele rzeczy jest za darmo, bo się na to umówiliśmy

i panuje między nami zaufanie. Wszyscy wierzymy w zasady dokonywania się

przepływów strategicznych. Tymczasem ostatnie wydarzenia pokazują, że więksi nie chcą być

w tych przełomowych czasach spięci gorsetem konstruktywistycznym i z nami się nie liczą.

Dlatego głosy tych, którzy mówią, że nadal mamy system konstruktywistyczny, de facto sprowadzają się do tego,

by mocarstwa, które robią nam krzywdę, mogły dalej „za darmo” mieć sprawczość

w ważnych dla siebie sprawach gospodarczych, własnościowych, finansowych czy energetycznych.

Tu się pojawia napięcie, o którym pisałem tydzień temu. Chodzi o kotwiczenie w syndromie sztokholmskim.

Takie kotwiczenie nie wystawia rachunku za sprawczość USA wobec naszej polityki. Czas to zmienić,

Polska ma wobec Waszyngtonu argumenty, o których pisaliśmy wielokrotnie w S&F.

W równoważeniu każdy się wycenia, wchodząc w interakcje. Obecna sytuacja, w której się znaleźliśmy, wchodząc w system równoważenia, jest dodatkowo o tyle niekorzystna dla państwa polskiego, że nie zbudowaliśmy sobie ciężaru, który był możliwy do zbudowania, oraz nie zbudowaliśmy systemu wyceny ciężaru innych. Jesteśmy niedowartościowani w percepcji innych, i w swojej własnej zresztą też.

Dziś widać jasno, że zostały popełnione cztery poważne błędy w kalkulacjach geostrategicznych: jeden błąd w latach 1989–1991; drugi w latach 2008–2021, trzeci w latach 2015–2016 i ostatni jesienią 2020 roku. Na to nałożyły się dwie ważne i bardzo korzystne dla nas decyzje – o wstąpieniu Polski do NATO i Unii Europejskiej. Były tak korzystne, że nas uśpiły. Konsekwencje tych dwóch ważnych decyzji oraz tych czterech błędów tworzą obecną sytuację geopolityczną Polski.

Czterem błędom poświęcimy oddzielny duży tekst. Dziś widać je jak na dłoni, ale toczyć się o nie będą wielkie debaty polskiej myśli intelektualnej w przyszłości, gdy będziemy jako wspólnota rozważać decyzje podejmowane w okresie 30 lat od upadku systemu sowieckiego.

Decyzje w sprawie Nord Streamu, New START i Trójmorza ustawiły nas w roli przedmiotu polityki. Nawet nie juniur partnera, po prostu przedmiotu. Z przedmiotem się nie negocjuje, pomija się go w ustaleniach, a jeśli trzeba, przeprowadza się akcje dyscyplinujące.

Polska jest zatem poddana presji sprawczości Unii Europejskiej, z coraz wyraźniejszą dominacją Niemiec, jednocześnie znajduje się między Rosją a wpływami USA. Mogły dojść do tego składu Chiny, ale nie doszły – również wskutek decyzji elit Polski sprzed pięciu lat.

W systemie równoważenia dochodzi do nieznośnego naporu sprawczości zewnętrznych graczy

na nasze interesy. Napór Unii Europejskiej i Niemiec już czujemy. Tu sprawa jest o tyle skomplikowana,

że sporej części społeczeństwa wydaje się, że nie ma alternatywy i trzeba zaakceptować sprawczość

unijno-niemiecką. Problem polega na tym, że o ile jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz,

o tyle jednak od upadku imperium rzymskiego Europa nie może się skonsolidować, nie ma też

zdolności wojskowych. Przyszłość projektu konsolidacyjnego nie jest zatem pewna,

nie są więc pewne prosperity, stabilność i bezpieczeństwo Polski w takim scenariuszu,

nawet gdybyśmy zaakceptowali fakt, że Europa staje się imperium, a my stajemy się jego częścią.

Zapewniam Państwa, że od jesieni będziemy się codziennie zastanawiać na tą kwestią, a nasi politycy już czują tę presję. To będzie wyboista droga, a obecny rząd wydaje się na razie przeciwny takiemu scenariuszowi.

Napór Rosji też zaczniemy czuć, gdy będzie ona negocjowała swój udział przy stole europejskim. Jej udział przy tym stole nie tylko zniweczy podstawową zasadę polskiej wielkiej strategii, jaką jest wypychanie Rosji z systemu europejskiego, ale też zagrozi destabilizacją kraju i ostatecznym pozbawieniem Warszawy sprawczości, gdy na przykład nasza część świata stanie się strefą buforową między Rosją, Europą a wpływami USA, a mocarstwa będą negocjować status państw naszego regionu, by stabilizować rywalizację między sobą. Skutkiem będzie brak elektrowni atomowej, brak technologii, brak samodzielnego rozwoju, brak prawidłowej modernizacji wojskowej, przedmiotowość regionu, który stanie się rezerwuarem taniej siły roboczej i ekologicznym celem turystycznym.

Ze strony USA akcja dyscyplinująca może być twarda ze względu na zależność naszej polityki od Waszyngtonu (którą to zależność opisałem kiedyś w tekście „Gra statusowa”), realizowanej na dodatek wedle interesów niemieckich, ponieważ USA mogą chcieć przekonywać Niemcy do sojuszu antychińskiego za cenę podporządkowania Europy Środkowo-Wschodniej.

Musimy pamiętać, że mamy argumenty wobec wszystkich. Nawet jeśli są one asymetryczne,

to tworzą koszty dla tych, co chcą nam narzucić swoją sprawczość. Musimy się nauczyć procesem 

zarządzania interakcjami i powyższą asymetrycznością generować koszty, a sobie zachowywać

lub poszerzać pole manewru. Tak jak robi się metodą „net assessment”. Celem jest sam proces

i złożoność interakcji w procesie długoterminowym, a nie statyczne ujęcie. Wtedy asymetryczność może

stać się również zasobem. Musimy tylko wiedzieć, czego chcemy.

W grze z Niemcami nasze zasoby to zasady przepływu ludzi oraz podział pracy, a także niemiecka potrzeba pokojowej konsolidacji Europy i balansowania Francji. Tu przydałaby się emigracja do Polski ze wschodu oraz powrót Polaków do Polski z emigracji. Zobaczylibyście Państwo, jak Niemcy by reagowali na nasz plan wielkiego powrotu Polaków, o którym pisaliśmy na wiosnę, gdyby on się skutecznie realizował.  

W grze z USA mogą to być nasze ustalenia wojskowe dotyczące wschodniej flanki NATO, a z Rosją reforma i modernizacja naszego wojska i aktywne działania na wschodzie w ramach wojny nowej generacji, które uczynią nas udziałowcem procesu ustalania zasad strategicznych przepływów w naszej części świata.  

Nie obędzie się bez nowych technologii i innowacyjności. Po nie  musimy udać się do państw średnich: Turcji, Korei Południowej, Izraela, względnie Singapuru i Australii. Musimy zacząć budować nowe relacje bezpieczeństwa ze Szwecją oraz Ukrainą, w tym współpracę wojskowo-technologiczną z oboma tymi krajami, zwłaszcza w technologiach zmieniających paradygmat wojny: broni precyzyjnej i rakietowej, robotyce i sensorach.

Nie możemy liczyć na mocarstwa, bo one w grze o równoważenie nie potrzebują wzmacniać naszego statusu. Czas pozbyć się złudzeń.

Jacek Bartosiak

9393195084?profile=RESIZE_400x

 

Autor jest prawnikiem,  założycielem i prezesem Strategy&Future. B. CEO of Central Transportation Hub, Poland – 2018-2019, partner zarządzającym kancelarią prawną Bartosiak & Partners (od 2004). Współtworzył PlayofBattle LLC in Austin. Był też  Senior Fellow w The Potomac Foundation Washington D.C. 2015-2018. Jest członkiem Rady Autorytetów w naszym programie „Made in Poland/Wyprodukowane w Polsce” https://businessdialog.pl/made-in-poland, wspierający firmy w Polsce w zajęciu lepszego miejsca w dokonującej się właśnie przebudowie łańcuchów dostaw.

Polecamy też serwis autora Strategy&Future