EkonomiaFinanseMade in Poland

Nabijamy kabzę koncernom energetycznym i Rosji

Aktualne szybujące w kosmos ceny energii w Europie nie wynikają z braku energii, nie wynikają z braku gazu, nie wynikają z wysokich cen certyfikatów CO2, a nawet nie wynikają z wysokich cen gazu, ale wszystkie te składowe wzmacniają główny mechanizm, który spowodował tak drastyczne podwyżki. A ten mechanizm to sposób kalkulacji ceny energii w Europie, przyjęty w przeszłości, w innych czasach, w tych w których gaz z Rosji był tani, a najmocniejsza gospodarka UE czyli Niemcy na nim oparła konkurencyjność swojego przemysłu.

W całej Europie obowiązuje cena energii ustalana na podstawie ceny oferowanej przez jednostkę produkującą najdrożej. Do sieci w pierwszej kolejności wchodzi najtańsza energia. Następnie, w miarę zapotrzebowania, wprowadzana jest coraz droższa energia. Cena najdroższego typu energii ma więc kluczowy wpływ na ostateczną cenę energii. Aktualnie najdroższy jest gaz i to bardzo drogi, wielokrotnie droższy niż powiedzmy dwa lata temu.

Nawet kraje, które bardzo dużą część swojego miksu energetycznego opierają na tanich źródłach OZE czy tanim atomie, jak Francja czy  Austria , i tak mają bardzo drogą energię. Bo swój miks energetyczny uzupełniają drogim gazem. W Polsce stosunkowo mało jest elektrowni gazowych (70% z węgla), więc i energia jest tańsza niż w większości Europy, choć też o wiele droższa niż rok temu.

Koszt gazu narzuca obowiązujące ceny energii i też obowiązującą narrację polityczną i gospodarcza. Ale też napędza bieżący mega zysk producentów energii, innych niż elektrownie gazowe, a pośrednio zasila walkę grup interesów przemysłowców tych branż, na których rentowność wpływ ma cena energii – lub nie ma. Producenci energii w Europie to wielkie firmy, rynek ma charakter oligopolu, w którym podmioty nie konkurują ceną. To pozwala im dodatkowe wykorzystywać sytuację z gazem.

W efekcie dzisiejsze ceny energii są zupełnie oderwane od rzeczywistości, od kosztów jej produkcji. Zależą od politycznej rozgrywki Rosji i niektórych lobby przemysłowych w Europie, w USA, w Chinach.

Bruksela rozważa opodatkowanie nadzwyczajnych zysków, jakie firmy osiągają z powodu gwałtownego wzrostu cen energii. Włochy już zdecydowały się na taki podatek, jednak wprowadzenie go na poziomie całej Unii wymagałoby jednomyślności wszystkich krajów Wspólnoty, a o to może być trudno. Kanclerz Olaf Scholz powiedział w niedzielę 4.09, że niemiecki rząd spodziewa się znacznego zwiększenia dochodów poprzez przejęcie nieoczekiwanych zysków generowanych przez firmy energetyczne, jeśli będą one nadal korzystać z zakłóceń na europejskim rynku energii elektrycznej.

Wygląda więc na to, że nie ma w Unii wielkich szans na zmianę algorytmu wyliczania ceny energii na giełdzie. Lobby produkujące tanio energię (OZE, atom) zalicza ogromne zyski. Ceny energii wykańczają niektóre sektory przemysłu, robią miejsce dla wzrostu innych o konkurencyjnej technologii lub dla importu z innych rejonów świata (w USA czy z Azji). Coraz więcej firm energochłonnych w Europie ogranicza lub przerywa produkcję – stają papiernie, cementownie, zakłady chemiczne i metalurgiczne.

Europa kupuje skroplony gaz ziemny (LNG) ze Stanów Zjednoczonych za duże pieniądze. Cena gazu w Stanach jest 10 razy niższa niż w Europie, a zakupy rozliczane są w dolarach, coraz droższych dolarach.

Rosja rozgrywa Europę korzystając z tego paradygmatu rynku energetycznego i nasilenia konkurencji poprzez nadzwyczajny wzrost kosztu energii.

Może to się zmieni.

– Ceny energii szybują w górę, obnażając słabości naszego rynku energii. Był on opracowany w zupełnie innej sytuacji i służył innego rodzaju uwarunkowaniom, niż obecne. Dlatego też pracujemy zarówno nad interwencją o charakterze awaryjnym, jak i strukturalną reformą rynku  – powiedziała Ursula von der Leyen dziennikarzom Boomberga

Ministrowie energetyki Unii Europejskiej spotkają się 9 września, aby omówić reakcję na wzrost cen.

 

Iwona D. Bartczak