FinansePlan B dla Dyrektora

Już nie tablica ogłoszeń, lecz paneuropejska instytucja finansowa. Co się zmienia w crowdfundingu udziałowym?

Rozmowa Bartosza Radziszewskiego, Business Dialog i Arkadiusza Regieca, Beesfund

8922550660?profile=RESIZE_400x

 

Bartosz Radziszewski: – Rozmawiamy w szczególnym momencie. Za miesiąc wchodzą nowe regulacje, które otwierają nowy rozdział crowdfundingu udziałowego w Polsce. Czy zgodny z Pana wizją? Czy tak to Pan sobie wyobrażał 8 lat temu zakładając Beesfund?

8922551291?profile=RESIZE_400x

Arkadiusz Regiec: – To nowe prawodawstwo to jest rzeczywiście przełomowa zmiana, powstaje nowa instytucja finansowa. Nie będziemy już tablicą ogłoszeń, lecz podmiotem zaufania publicznego. A 8 lat temu wielu ostrzegało mnie, że idąc tą drogą wyląduję w więzieniu! Nie wspominając już o potężnych wątpliwościach, czy ludzie będą wpłacać pieniądze na projekty, czy tą drogą da się zebrać poważne kwoty. Dzisiaj jesteśmy w innym miejscu. Mimo że ciągle jesteśmy tablicą ogłoszeń i nie wolno nam zachęcać inwestorów – w 2020 roku przeprowadziliśmy 28 emisji, podczas gdy – dla porównania – na New Connect weszło 11 firm.

Pozytywnie zmieniło się także nastawienie funduszy VC a także agend państwowych, takich jak PARP czy NCBR.

W mojej wizji platformy finansowania społecznościowego są ważnym partnerem zarówno akceleratorów startupów, jak i funduszy inwestycyjnych, ale także business angels, banków, agend państwowych. Tak to działa w świecie, są przykłady. Wtedy młody projekt biznesowy na każdym etapie może znaleźć partnera finansowego, ale też wnoszącego inne potrzebne na nim zasoby.

 

– To jest rzeczywiście obiecująca wizja: dopracować pomysł w akceleratorze, pozyskać pierwsze pieniądze na postawienie firmy na platformie crowdfundingowej, sprawdzić pomysł w tej społeczności, wspomóc się grantami dla rozwoju, a potem okrzepnąwszy – pójść po duże finansowanie do funduszy czy na rynek publiczny. Dlaczego nowe regulacje będą sprzyjać realizacji tej wizji?

 

– Są trzy ważne zmiany.

Po pierwsze, zwiększają kwotę dopuszczalnego finansowania społecznościowego do 2,5 mln euro (teraz jest 1 mln).

Po drugie, platforma z danego kraju będzie mogła działać w każdym kraju Unii Europejskiej. W tej chwili nie można prowadzić działać marketingowych w innych krajach, bez uzyskania notyfikacji jego KNF. To jest szansa na napływ nowych inwestorów do krajowych projektów.

Po trzecie, inwestorzy będą mogli sprzedawać swoje akcje publicznie poprzez tabelę ofert. Dzisiaj mogą sprzedać znajomym, ale nie ma rynku publicznym. To zwiększy chęć do inwestowania w projekty na platformach, bo jest ścieżka wyjścia z inwestycji.

 

– Jakie są Państwa postulaty w stosunku do tego projektu?

 

– Trzeba usunąć konieczność przedstawienia memorandum a pozostawić tylko arkusze informacyjne. Walczymy o objęcie tabelą ofert Prostej Spółki Akcyjnej i spółki z o.o. Dyrektywa nie przekreśla możliwości podniesienia limitu finansowania społecznościowego do 5 mln euro już od tego roku. Zabiegamy o to.

 

– Jest Pan pewien, że możliwość swobodnego działania w ramach Unii Europejskiej – a nie jedynie w ramach krajów – ma wyłącznie zalety z punktu widzenia polskich startupów? Wszak teraz również zagraniczne podmioty będą konkurować o pieniądze polskich inwestorów.

 

– Uważam, że na tym otwarciu bardzo skorzystamy tak, jak skorzystaliśmy na otwarciu rynku pracy. To zagraniczni inwestorzy będą się interesować polskimi startupami, ponieważ wydając na nie przykładowo 100 euro zasilają je znacznie bardziej niż wydając to samo 100 euro na zachodni startup, który ma również zachodnie koszty, konkurencję, itd. Tutaj te jego 100 euro przyniesie większy efekt, więc będzie chętnie patrzył w tę stronę. Spodziewam się napływu kapitału do Polski.

 

– Platforma crowdfundingowa stanie się instytucją rynku finansowego, będącą pod nadzorem KNF. Formalizacja powoduje jednak zawsze wzrost kosztów. Czy to więc ciągle będzie miejsce dla małych firm, dopiero startujących podmiotów?

 

– Tak, zaufanie kosztuje. Regulacje jednak powodują wzrost odpowiedzialności, wyższe kryteria zabezpieczeń. Jeśli jednak zapobiegniemy przeregulowaniu, to nie będą one ograniczeniem. Za to pojawi się dodatkowa korzyść w postaci bardziej dojrzałego zarządzania ryzykiem, choćby przestrzeganiu dywersyfikacji środków czy zasady, że inwestuje się pieniądze „o których można zapomnieć”.

 

– Chciałbym jednak pozostać chwilę przy kosztach tego sposobu pozyskiwania finansowania. Jest to kluczowe zagadnienie dla początkujących biznesów. Jakimi pieniędzmi trzeba dysponować, aby pozyskać finansowanie poprzez crowdfunding?

 

– Wystartować można już z kwotą rzędu dwudziestu kilku tysięcy złotych. Analizując dotychczasowe emisje średni koszt pozyskania kapitału dla emitenta, czyli spółki pozyskującej – oscyluje między 5% a 15% (w wyjątkowych przypadkach 20%) pozyskiwanego kapitału. Wydatki ponoszone są przez emitentów przede wszystkim na działania marketingowe. Ale jeśli założycielami są znane osoby, to jest to kwota bliżej tych niskich wartości, np. b. minister Anna Strężynska czy Janusz Palikot pozyskali finansowanie ponosząc znacznie niższe koszty niż osoby nie majace takiego doświadczenia i rozpoznawalności. Ale nie koncentrowałbym się na samych liczbach, lecz na dwóch innych aspektach.

Po pierwsze, pozyskiwanie finansowania to jest proces, który również pokazuje jakość danego podmiotu. Jeśli nie umie zebrać nawet takich wstępnych funduszy na start na platformie, to prawdopodobnie nie potrafi również innych rzeczy, więc jego szanse w biznesie są dość nikłe. Zatem może lepiej, aby się nie pojawił na niej.

Po drugie, pozyskanie kapitałów na rozwój to powinno być pierwszoplanowe zadanie dla przedsiębiorcy, ważniejsze niż cyzelowanie produktu. Ja sam na podstawie historii rozwoju Beesfund wiem, że na samym początku zamiast doskonalić rozwiązanie, aby mieć imponujące NVP, powinienem zniszczyć zelówki na maszerowaniu po inwestorach, bo wówczas zaczynałbym biznes z zupełnie innego poziomu i ten rozwój inaczej by przebiegał.

 

– Finansowanie społecznościowe jak każde ma wady i zalety. W crowdfundingu pozyskuje się nie tylko kapitał, ale również społeczność użytkowników często będącą pierwszymi klientami, a oczekiwania takich inwestorów w stosunku do spółki są mniejsze niż inwestorów z funduszu VC. Rozwój platform crowdfundingowych to jest dobra wiadomość również dla inwestorów, dysponujących dość skromnymi środkami, jednak chętnymi do ulokowania ich w ciekawe, obiecujące, choć ryzykowne przedsięwzięcia. Przeciętna wpłata inwestora w Beesfund to 823 zł co pokazuje iż inwestorem może być niemal każdy, a to jest cenna demokratyzacja rynku finansowego.

 

Beesfund jest partnerem „Plan B dla Dyrektora”  https://businessdialog.pl/plan-b , programu Business Dialog.