Co może przebić bańkę AI?
OpenAI jest wyceniany na 500 miliardów dolarów, ale nie osiąga jeszcze zysku – i może potrzebować do tego dziesięciokrotnie większych przychodów.Niektóre z największych firm technologicznych na świecie zyskały na wartości w ciągu ostatniego roku. Ponieważ sztuczna inteligencja rozwija się w szybkim tempie, istnieją nadzieje, że poprawi jakość życia w sposób, którego ludzie nigdy nie mogli sobie wyobrazić dekadę temu – w sektorach tak różnorodnych, jak opieka zdrowotna, zatrudnienie i odkrycia naukowe.
OpenAI jest obecnie warte 500 miliardów dolarów, w porównaniu z 157 miliardami dolarów w październiku ubiegłego roku. Inna firma, Anthropic, prawie potroiła swoją wycenę. Jednak Bank Anglii ostrzegł teraz przed możliwą szybką "korektą" z powodu obaw związanych z tymi oszałamiającymi wzrostami wycen.
Pytanie brzmi, czy te wartości są realistyczne – czy też opierają się na szumie, ekscytacji i nieuzasadnionym optymizmie co do potencjału AI. Mówiąc prościej, czy dzisiejsza wartość sztucznej inteligencji jest wynikiem tego, co sztuczna inteligencja zrobi w przyszłości, czy też tego, na co ludzie mają nadzieję, że może zrobić?
Ostatecznie tak naprawdę dowiemy się, czy jest to bańka, tylko wtedy, gdy pęknie – chociaż znaki ostrzegawcze są widoczne już dziś.
Z perspektywy czasu wiele rzeczy, które dzieją się w bańce, może brzmieć niezwykle optymistycznie. Jeśli weźmiesz pod uwagę wiele nagłówków i zastąpisz słowo "sztuczna inteligencja" słowem "komputery", często brzmi to o wiele bardziej naiwnie.
Ale przewidzenie ścieżki zmian technologicznych jest trudne. W 2000 roku Daily Mail ogłosił, że internet może być przemijającą modą. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej boom dotcomów osiągnął szczyt.
Pęknięcie bańki może nie zmienić końca podróży. Internet nie był chwilową modą. Jednak bańki są niezwykle destrukcyjne i wpływają na ludzi w bardzo realny sposób. Akcje spadają, emerytury cierpią, bezrobocie rośnie, a inwestycje są marnotrawione. Prawdziwy potencjał jest wypierany w szumie i manii, aby skoncentrować wszystkie inwestycje na niewielkiej liczbie akcji i firm.
W tej chwili mamy pierwsze oznaki bańki spekulacyjnej – gwałtowny wzrost wycen. Jeśli te się poprawią i spadną, będziemy mieli bańkę. Jeśli wyceny te będą nadal rosły, możemy być świadkami nowego, trwałego rynku, który koncentruje się na technologii przyszłości.
Oczywiście może się zdarzyć, że te wyceny ustabilizują się. To, co się wtedy stanie, zależy od tego, czy ludzie zainwestowali w przekonaniu, że ceny zawsze będą rosły.
Inwestycja to zakład
Rozważmy sytuację, w której ludzie wierzą – podobnie jak Bank Anglii – że wyceny firm zajmujących się sztuczną inteligencją mogą być "naciągnięte". Warto zastanowić się, na czym opierają się te wyceny. Inwestycja to po prostu zakład, że sztuczna inteligencja zwiększa rentowność zaangażowanych firm. Te ogromne wyceny to zakłady, że sztuczna inteligencja znacznie zwiększy przyszłą rentowność.
W niektórych przypadkach zakłada się, że sztuczna inteligencja poprawi swoje możliwości w kierunku pewnego rodzaju "sztucznej superinteligencji", która może zrobić wszystko, co może zrobić człowiek – lub więcej. Mogłoby to podnieść standard życia wszystkich mieszkańców Ziemi. Czołowy informatyk Stuart Russell szacuje wartość tego na 14 biliardów dolarów – inwestorzy kupują również roszczenia dotyczące tego wyniku.
Jeśli inwestorzy zaczną się obawiać, że zyski ze sztucznej inteligencji się nie zmaterializują, będą próbowali odzyskać swoje pieniądze. Uświadomienie sobie tego może pojawić się dość nagle i może być wywołane pozornie drobnymi wydarzeniami. Nie wymaga dużej igły, aby przebić bańkę.
Amerykański artykuł opublikowany w marcu 2000 roku ostrzegał, że firmom internetowym szybko kończą się pieniądze. To spowodowało, że wiele osób przemyślało swoje inwestycje
Na tym etapie bańki ekscytacja inwestycyjna udzieliła się zwykłym inwestorom. Ci zwykli ludzie równoważyli swój strach przed przegapieniem ze strachem, że inwestują w coś nowego, o czym nie wiedzieli zbyt wiele.
Dla wielu osób artykuł w popularnym czasopiśmie sugerujący, że mogli popełnić błąd, przechylił szalę na stronę ostrożności. Zaczęli sprzedawać swoje akcje dotcomów.
W pogoni za zyskiem
Dla niektórych może być zaskoczeniem, że mimo rosnących wycen, OpenAI nie osiąga jeszcze zysku. Może to wymagać dziesięciokrotnie większych przychodów.
Wycena na poziomie 500 miliardów dolarów to nie lada wyczyn jak na firmę, która podobno straciła 7,8 miliarda dolarów w pierwszej połowie tego roku. Część tej wartości wydaje się wynikać z nowej umowy między OpenAI a Nvidią, w której Nvidia zainwestuje w OpenAI, a OpenAI kupi chipy Nvidii.
To cyrkularne finansowanie na razie utrzymuje wszystko na powierzchni, ale w pewnym momencie inwestorzy będą musieli zobaczyć zwroty. Ogólnie rzecz biorąc, firmy zajmujące się sztuczną inteligencją nie wydają się być obecnie rentowne. Inwestorzy nie inwestują swoich pieniędzy w dzisiejsze straty – stawiają na przyszłość AI.
Jest oczywiście całkowicie możliwe, że firmy zajmujące się sztuczną inteligencją opracują modele biznesowe, aby zwiększyć swoją rentowność. OpenAI bada opcje reklamowe i umożliwia chatbotom polecanie produktów.
Wykorzystanie sztucznej inteligencji do dostarczania tych wiadomości jest realną opcją, chociaż będą musieli unikać sztuczek i manipulacji związanych z platformami internetowymi, na przykład gdy strony internetowe hoteli ogłaszają, że pokoje mają się wyprzedać.
Wierzymy, że sztuczna inteligencja może zwiększyć moc tych manipulacji i zastanawiamy się, jak przekonujące mogą być chatboty w swoich rekomendacjach.
Jednak wielka czwórka – Meta, Alphabet, Microsoft i Amazon – wydaje w tym roku na infrastrukturę AI równowartość PKB Portugalii. To nie jest inwestycja w nowe ukierunkowane reklamy, to inwestycja w przyszłość AI.
Bańka pęknie, jeśli i kiedy ta przyszłość stanie pod znakiem zapytania.
Richard Whittle jest pracownikiem naukowym w dziedzinie sztucznej inteligencji i podejmowania decyzji przez ludzi na Uniwersytecie w Salford, a Stuart Mills jest adiunktem ekonomii na Uniwersytecie w Leeds
Ten artykuł został przedrukowany z The Conversation na licencji Creative Commons. Przeczytaj oryginalny artykuł.
